W tym czasie gdy poszłam wydrukować zdjęcie z Jankiem , wspaniały pan Kaulitz zostawił swoją ślicznotkę i poszedł Sally.
- Co tak długo ? - zapytała z pretensją - Czekam tu już godzinę, a dzwoniłam ze sto razy .
- Przepraszam - chłopak ja pocałował . - Musiałem coś załatwić .
- Co ?
- Nic takiego .
- To czemu nie odbierałeś ?
- Nie mogłem .
- Aha - powiedziała i wyglądała na wściekłą .
- Nie gniewaj się - powiedział i mile się uśmiechnął .
- Jak mam się nie gniewać ? Stoję tu jak głupia i myślę sobie czy mnie może nie wystawiłeś .
- Przestań .
- Oj no tak przestań ! Najlepiej tak powiedzieć i mieć wszystko w dupie .
- Niczego nie mam w dupie .
- Masz , mnie.
- Wcale nie - powiedział i ponownie ją pocałować - Kocham Cię , rozumiesz ? Tylko Ciebie .
Dziewczyna uśmiechnęła się . Czuła, że te słowa są szczerze , prosto z serca . I, że Rose kłamała. Kłamała, żeby tylko .. tylko skłócić ją z tak wspaniałym chłopakiem . ' Pewnie jej się podoba - pomyślałam - Ale z drugiej strony .. może mieć racje. Bill się dziwnie zachowuje . Nie, nie ! On nie kłamie ' .
- Idziemy gdzieś ?
- Tak ! Mam dosyć tego stania tutaj , jestem głodna. Może .. gofry ?
- Pewnie - powiedział łapiąc Sally za rękę . I poszli .
- Rozmawiasz już z Rosey ?
- Nie , okłamała mnie . Nie chcę takiej przyjaciółki - w głębi serca czuła,że brakuje jej Rose. Wiedziała, że nie może już tak dłużej żyć . Potrzebuje przyjaciółki . Prawdziwej przyjaciółki . Nie takiej , która ją okłamuje.
Siedziałam sobie w pokoju ciotki na oknie trzymając w dłoni te cholerne zdjęcie Billa z tą laską . Ja .. sama nie wierzyłam w to co widzę, ale jednak to widziałam i byłam pewna, że to prawda. Eh ;c Mam nadzieję, że teraz Sall mi uwierzy . Ja nie chcę jej stracić . To moja najlepsza przyjaciółka . Ale ... kurwa widać,że ona do kocha .
Po kilku godzinach usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu . Sally poszła do kuchni . ' Kochaj, albo giń ' powiedziałam sobie w duchu i poszłam do przyjaciółki .
- . Możesz mnie nie słuchać , możesz mi nie wierzyć , tylko spójrz na to zdjęcie i powiedz kogo widzisz .. - krzyknęłam rzucając fotografie na stół .
Dziewczyna przyglądała się zdjęciu . Po kilku minutach zobaczyłam jak do jej oczu napływają łzy . Nagle zaczęła mocno płakać . Przytuliła mnie i zaczęła mówił zapłakana :
- Przepraszam . Tak strasznie Cię przepraszam . To on mnie okłamywał, a Ty mówiłaś prawdę. Jaka ja byłam głupia. Wierzyć mu , a nie Tobie. Przecież jesteś moją przyjaciółką . A ja nazwałam Cię szmatą. Przepraszam . Cholera . Idiotka za mnie . O jeny ! I co ja narobiłam? Przepraszam . Strasznie Cię przepraszam. Żaden facet nie powinien niszczyć naszej przyjaźni . Przepraszam .
- Uspokój się ! - powiedziałam mile się uśmiechając- Zrobiło mi się przykro , ale wiedziałam , że to wina Billa, a nie Twoja . On po prostu Cię zaślepił . A na szczęście, miałam szczęście, ze spotkałam go z tą lalą i zrobiłam im z Jankiem zdjęcie. Dobrze, że to rozumiesz. Dobrze, że wiesz . Wierzysz mi . O to cały czas chodziło. Żebyś doszła do tego jakim on jest kłamcą . Jaki on jest Ciebie nie warty .
- Chyba masz racje - powiedziała ocierając łzy - Ale to ja nie jestem Ciebie warta. Oskarżałam Cię, wyzywałam, czułam nienawiść . Ale tęskniłam . Tylko , że nie wiedziałam jak Ci o tym powiedzieć, zwłaszcza po tym co powiedziałaś mojemu chłopakowi . Jaka ja była głupia, że mu wierzyłam i mu ufałam . To skończony cham . Przepraszam, wybaczysz mi to kiedyś ?
- Ja też tęskniłam i to strasznie mocno - powiedziałam po raz pierwszy w życiu poważnie - Nie miałam komu opowiedzieć o moich przeżyciach , uczuciach . Tęskniłam za tym ,że się nie przyjaźnimy . Za tym , że nie jesteśmy najważniejsze. Ale .. udało mi się przemówić do Twojego rozsądku i jest super. Wybaczyłam i to dawno . Takiej przyjaciółki nigdy nie znajdę .
- Dziękuje - powiedziała z wielką wdzięcznością - O jakich uczuciach mówisz ?
- Pff. Opowiem Ci później, przy okazji teraz zrobię herbatę . Musisz się pozbierać .
Oookej . Jest sobie 03:11 nowego , 2014 roczku i dostałam natchnienia , żeby napisać rozdzialik . No zwłaszcza, że to taki długi wyczekiwany przez mnie rozdział, bo Sally wreszcie uwierzyła Rose . Serduszka się raduję . Ciekawe ... czy związek Sall i Billa przetrwa, albo czy powróci . O tym będzie w kolejnym rozdziale . Bynajmniej może kawałek historii młodej pary ;D Może zaraz napiszę, a może później . Huhuhuuhuh. A w ogóle to Szczęśliwego Nowego Roku . :>
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
14. Przypadki są jednak super.
Gdy tylko Sally wróciła do domu , rzuciłam zdjęcie i wyszłam z pokoju . Ona nie odezwała się do mnie ani jednym słowem . Poszła tylko do łazienki . Eh.. Po chwili jednak wyszła z niej i całego domu . Poszłam do pokoju cioci i usiadłam przy jej fortepianie . Zaczęłam cicho śpiewać Innocence . Śpiewałam tą piosenkę chyba z pięć razy .
Po pewnym czasie przyszedł po mnie Janek. Yeah . Wyrwał mnie z tego domu. Nie chciałam już w nim siedzieć . Nie chciałam być już sama. I teraz nie jestem . Na szczęście :>
- Wiesz co ? Fajnie w tym Los Angeles , a tak nie chciałam tu przyjechać .
- Dlaczego ?
- A wiesz ... dostałam list od cioci , rodzice w ogóle nie porozmawiali ze mną , nie spytali czy chcę jechać . Tylko podali godzinę odlotu samotoku i nie dali mi nawet tego przemyśleć .
- No niesprawiedliwi są wobec Ciebie.
- I To jak . Hajs się dla nich tylko liczy i nic więcej .
- Nie mów tak .
- Co nie mów , co ? Taka prawda, nie ?
- Nie.
- A właśnie, że tak ! Nie znasz ich, już tacy są .
- Każdy się zmienia. Może będą lepsi , co ?
- I się zmienili . Z wspaniałych rodziców, na rodziców , którzy kochają dobre zdanie o sobie i hajs .
- Nie.
- Tak . Tygodnia byś z nimi nie wytrzymał .
- Jak z Tobą wytrzymałem to i z nimi bym wytrzymał .
Podniosłam z ziemie mały mikrofon , którym kiedyś się bawiłam.
- Uwielbiam Cie .
- Wszyscy mnie uwielbiają - zaśmiał się .
- No nie wątpię . - uśmiechnęłam się .
Spojrzałam mu w oczy i przysunęłam się do niego .
- A więc mówisz, że lubisz śpiewać , tak ? - zapytał .
- Uwielbiam , ale .. nie wiem czy się do tego nadaję - powiedziałam niepewnie.
- Zaśpiewasz coś ?
- A muszę ?
- Fajnie by było.
- Może innym razem ?
- Okej, Okej .
- Dzięki .
- Nie ma za co .
- Chodź się przejść - powiedziałam i odłożyłam mikrofon . Wyszłam z domku i ruszyłam przed siebie .
- A rowery?
- O kurde, zapomniałam - wsiadłam na rower i udałam się drogą za Jankiem .
Kiedy wyjechaliśmy zza jakiegoś płotu nie mogłam uwierzyć własnym oczom . Szybko zawróciłam .
- Dawaj telefon .
- Nie mam .
- Przecież mi zabrałeś .
- Ooł . Został w domku .
- To daj swój .
Wyciągnął telefon i mi go podał.
- Jeny , gdzie Ty tu masz aparat ?
- Pokaż , co mam zrobić ?
- No cyknij im fotkę , to Kaulitz z tą .. lafiryndą .
I zrobił im zdjęcie . Siedzieliśmy za tym płotem do czasu aż oni nie poszli .
- Ty to masz szczęście .
- Taa - zaśmiałam się .
- No serio .
- Jakieś słabe. - uśmiechnęłam się- Dobra chodź , trzeba wydrukować to zdjęcie.
Pff. No i skończyłam rozdział. Mam nadzieję, że jak to Oli pokażę to uwierzy :P:P
Po pewnym czasie przyszedł po mnie Janek. Yeah . Wyrwał mnie z tego domu. Nie chciałam już w nim siedzieć . Nie chciałam być już sama. I teraz nie jestem . Na szczęście :>
- Wiesz co ? Fajnie w tym Los Angeles , a tak nie chciałam tu przyjechać .
- Dlaczego ?
- A wiesz ... dostałam list od cioci , rodzice w ogóle nie porozmawiali ze mną , nie spytali czy chcę jechać . Tylko podali godzinę odlotu samotoku i nie dali mi nawet tego przemyśleć .
- No niesprawiedliwi są wobec Ciebie.
- I To jak . Hajs się dla nich tylko liczy i nic więcej .
- Nie mów tak .
- Co nie mów , co ? Taka prawda, nie ?
- Nie.
- A właśnie, że tak ! Nie znasz ich, już tacy są .
- Każdy się zmienia. Może będą lepsi , co ?
- I się zmienili . Z wspaniałych rodziców, na rodziców , którzy kochają dobre zdanie o sobie i hajs .
- Nie.
- Tak . Tygodnia byś z nimi nie wytrzymał .
- Jak z Tobą wytrzymałem to i z nimi bym wytrzymał .
Podniosłam z ziemie mały mikrofon , którym kiedyś się bawiłam.
- Uwielbiam Cie .
- Wszyscy mnie uwielbiają - zaśmiał się .
- No nie wątpię . - uśmiechnęłam się .
Spojrzałam mu w oczy i przysunęłam się do niego .
- A więc mówisz, że lubisz śpiewać , tak ? - zapytał .
- Uwielbiam , ale .. nie wiem czy się do tego nadaję - powiedziałam niepewnie.
- Zaśpiewasz coś ?
- A muszę ?
- Fajnie by było.
- Może innym razem ?
- Okej, Okej .
- Dzięki .
- Nie ma za co .
- Chodź się przejść - powiedziałam i odłożyłam mikrofon . Wyszłam z domku i ruszyłam przed siebie .
- A rowery?
- O kurde, zapomniałam - wsiadłam na rower i udałam się drogą za Jankiem .
Kiedy wyjechaliśmy zza jakiegoś płotu nie mogłam uwierzyć własnym oczom . Szybko zawróciłam .
- Dawaj telefon .
- Nie mam .
- Przecież mi zabrałeś .
- Ooł . Został w domku .
- To daj swój .
Wyciągnął telefon i mi go podał.
- Jeny , gdzie Ty tu masz aparat ?
- Pokaż , co mam zrobić ?
- No cyknij im fotkę , to Kaulitz z tą .. lafiryndą .
I zrobił im zdjęcie . Siedzieliśmy za tym płotem do czasu aż oni nie poszli .
- Ty to masz szczęście .
- Taa - zaśmiałam się .
- No serio .
- Jakieś słabe. - uśmiechnęłam się- Dobra chodź , trzeba wydrukować to zdjęcie.
Pff. No i skończyłam rozdział. Mam nadzieję, że jak to Oli pokażę to uwierzy :P:P
niedziela, 29 grudnia 2013
13. Tęsknie
A więc tak . Ogólnie jest super, a było by jeszcze bardziej super gdyby Sall się do mnie odezwała. Ja spałam dziś w pokoju cioci , a ona w naszym pokoju . W sumie dobre rozwiązanie Sally. Najlepiej się zamknąć i mieć mnie w dupie, nie ? Brawo . ;c
Rano Sally gdzieś poszła . Przeczuwał,że umówiła się ze swoim szczerym i prawdomównym chłopakiem . Bill'em Kaulitzem . Uwielbiam go . A zwłaszcza jak kłamie prosto w oczy . To jest takie zajebiste, nie ? A właśnie, że nie jest !!! On okłamuje moją najlepszą przyjaciółkę , a ta mu wierzy . To jest jakieś szaleństwo .
No i kiedy moja przyjaciółka wyszła zostałam sobie w domku sama. Znowu . Spooko ,przywykłam . Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Sama . Co za nowość . Jem tak od ... czterech lat. Nagle usłyszałam , że ktoś dzwoni do drzwi . Poszłam jej odtworzyć .
- Janek . - uśmiechnęłam się .
- Masz czas ?
- Tak mam .
- To chodź .
- Mam nadzieję, że to nie kolejna niespodzianka .
- Niee . Tym razem pójdziemy na lody .
- Oo . To fajnie.
I poszliśmy . Przez całą drogę gadałam o Sally.
- Po prostu boli mnie to, że wieży chłopakowi , którego prawie, że nie zna, a nie mi .
- Ona powinna, posłuchać . Spróbować zrozumieć . Porozmawiać z Tobą .
- No właśnie, a nie od razu , że jestem szmatą i chcę zniszczyć jej życie. Kurwa - i znowu się rozpłakałam .
- Nie płacz , to w tym przypadku jest najgorsze- przytulił mnie. Jak dobrze, że na kimś mogę polegać , że nie jestem z tym sama. Uff. Jedyna dobra wiadomość od kilku dni .
Po kilku godzinach spędzonych z Jankiem prawie o wszystkim zapomniałam . Było tak fajnie. Najpierw ... zaczęło się jak zaczęło, później poszliśmy na tego loda , na spacer po parku , przejść się po mieści , na Sheika , na fontannę i na huśtawki . Heeh . Dawno się tak fajnie nie bawiłam . Rozmawialiśmy sobie o wszystkim . Czasem wtrącałam temat Sally i Billa, ale Janek go szybko zmieniał, bo widział, że sprawie mi to przykrość . On jest wspaniały *.*
W tym samym czasie, gdy ja byłam już w domu Sally zabawiała się z Bill'em . Widać, że fajnie im było. A mi by było fajnie gdyby się przyznał. On ją cały czas okłamuje .
- Kocham Cię - powiedział całując dziewczynę .
- Ja Ciebie też - odpowiedziała szybko , bez zastanowienia .
- A nie żałujesz , że nie przyjaźnisz się już z Rose ?
- Niee, Skąd ? Wręcz się cieszę - dziewczyna w myślach czuła coś innego . To przecież jej najlepsza przyjaciółką . Strasznie za nią tęskniła, ale nie chciała, żeby chłopak pomyślał, że jednak się waha z tym co wczoraj mówiła. Szczerze to się wahała. Ale miłość ją zaślepiła, żeby powiedzieć prawdę .
Siedziałam tak i spojrzałam na moje zdjęcie. Byłam tam z Sally.
- Tęsknie - powiedziałam do fotografii .
- Przecież ja nie chcę dla Ciebie źle - kontynuowałam rozmowę z naszym zdjęciem - Problem w tym, że chcę dobrze, a Ty tego nie widzisz. No jestem dla Ciebie zwykłą szmata . Niestety . Może .. spróbowałabyś zobaczyć w mnie taką osobę jaką widzi Janek . No ja to czuję, że ..on mnie ma za kogoś lepszego . Dla takiego to warto stracić głowę ....
No dobrze, krótko , ale napisałam. To się liczy :D
Rano Sally gdzieś poszła . Przeczuwał,że umówiła się ze swoim szczerym i prawdomównym chłopakiem . Bill'em Kaulitzem . Uwielbiam go . A zwłaszcza jak kłamie prosto w oczy . To jest takie zajebiste, nie ? A właśnie, że nie jest !!! On okłamuje moją najlepszą przyjaciółkę , a ta mu wierzy . To jest jakieś szaleństwo .
No i kiedy moja przyjaciółka wyszła zostałam sobie w domku sama. Znowu . Spooko ,przywykłam . Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Sama . Co za nowość . Jem tak od ... czterech lat. Nagle usłyszałam , że ktoś dzwoni do drzwi . Poszłam jej odtworzyć .
- Janek . - uśmiechnęłam się .
- Masz czas ?
- Tak mam .
- To chodź .
- Mam nadzieję, że to nie kolejna niespodzianka .
- Niee . Tym razem pójdziemy na lody .
- Oo . To fajnie.
I poszliśmy . Przez całą drogę gadałam o Sally.
- Po prostu boli mnie to, że wieży chłopakowi , którego prawie, że nie zna, a nie mi .
- Ona powinna, posłuchać . Spróbować zrozumieć . Porozmawiać z Tobą .
- No właśnie, a nie od razu , że jestem szmatą i chcę zniszczyć jej życie. Kurwa - i znowu się rozpłakałam .
- Nie płacz , to w tym przypadku jest najgorsze- przytulił mnie. Jak dobrze, że na kimś mogę polegać , że nie jestem z tym sama. Uff. Jedyna dobra wiadomość od kilku dni .
Po kilku godzinach spędzonych z Jankiem prawie o wszystkim zapomniałam . Było tak fajnie. Najpierw ... zaczęło się jak zaczęło, później poszliśmy na tego loda , na spacer po parku , przejść się po mieści , na Sheika , na fontannę i na huśtawki . Heeh . Dawno się tak fajnie nie bawiłam . Rozmawialiśmy sobie o wszystkim . Czasem wtrącałam temat Sally i Billa, ale Janek go szybko zmieniał, bo widział, że sprawie mi to przykrość . On jest wspaniały *.*
W tym samym czasie, gdy ja byłam już w domu Sally zabawiała się z Bill'em . Widać, że fajnie im było. A mi by było fajnie gdyby się przyznał. On ją cały czas okłamuje .
- Kocham Cię - powiedział całując dziewczynę .
- Ja Ciebie też - odpowiedziała szybko , bez zastanowienia .
- A nie żałujesz , że nie przyjaźnisz się już z Rose ?
- Niee, Skąd ? Wręcz się cieszę - dziewczyna w myślach czuła coś innego . To przecież jej najlepsza przyjaciółką . Strasznie za nią tęskniła, ale nie chciała, żeby chłopak pomyślał, że jednak się waha z tym co wczoraj mówiła. Szczerze to się wahała. Ale miłość ją zaślepiła, żeby powiedzieć prawdę .
Siedziałam tak i spojrzałam na moje zdjęcie. Byłam tam z Sally.
- Tęsknie - powiedziałam do fotografii .
- Przecież ja nie chcę dla Ciebie źle - kontynuowałam rozmowę z naszym zdjęciem - Problem w tym, że chcę dobrze, a Ty tego nie widzisz. No jestem dla Ciebie zwykłą szmata . Niestety . Może .. spróbowałabyś zobaczyć w mnie taką osobę jaką widzi Janek . No ja to czuję, że ..on mnie ma za kogoś lepszego . Dla takiego to warto stracić głowę ....
No dobrze, krótko , ale napisałam. To się liczy :D
12. Czy Sally jest warta mojej przyjaźni ?
Siedziałam w łazience i nie mogłam doprowadzić do siebie myśli , że Sall na serio powiedziała takie coś . Cały czas płakałam i zastanawiałam się co on z nią zrobił . Przecież ... to zawsze była taka dobra, uczciwa dziewczyna, a teraz co ? Ucieka od prawdy . Ucieka bo nie chce jej poznać , ucieka bo nie chce w nią wierzyć .
Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon . Odebrałam go nie patrząc kto to .
- Hallo .
- No cześć Rose, masz dzisiaj czas ?
- Janek ? Ja ? Ja .. nie wiem .
- Płaczesz ?
- Nie ... tak .
- Co się stało ?
- No bo .. ja powiedziała Sally o tym co widziałam, no Ty z resztą też to widziałeś, a ona powiedziała, że jestem zdesperowaną nastolatką i chce zniszczyć jej życie i jestem zwyczajną szmatą . Ja pierdziele . Co on z nią zrobił ?
- Spokojnie. Tylko przestań płakać . Przyjechać ?
- Nie, nie. Muszę trochę pobyć sama. Sally zaraz wychodzi . Słyszałam jak się z kimś umawiała. Pewnie z nim .
- Na pewno ?
- Tak .
- Ale jak by co to dzwoń .
- Pewnie, dziękuję - powiedziałam i się rozłączyłam . To miłe, że mi pomaga . Mam chociaż świadomość tego, że .. mogę komuś ufać, na kimś polegać . Nie jestem sama . Na Sally co prawda już liczyć nie mogę, ale ... mam Janka .
Po jakiejś godzinie moja .. sama nie wiem za kogo ona mnie uważa, ale ja nadal sądzę, że to moja przyjaciółką, więc moja przyjaciółka wyszła z domu . Więc poszłam do kuchni i zrobiłam sobie wreszcie coś do jedzenia . Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść . Po chwili jednak zaczęłam płakać .
- Jak mogłaś ? No jak ?
I siedziałam tak zapłakana .
Sally jak zwykle spotkała się z Kaulitzem . On czekał na nią w parku . Był sam. A szkoda, mógł zaprosić tą swoją bezimienną . Fajnie by było.
- Cześć kochanie - powiedział i pocałował dziewczynę .
- Hej, hej .
- Co u Rose ? - zapytał Bill .
- Czemu pytasz ? - zapytała zdziwiona dziewczyna. -A jak zacząłeś o Rosey to .. ona kłamała prawda ? Ty .. nie spotkałeś się z żadną dziewczyną .
Chłopak milczał. Nic nie odpowiadał . Tak jak by .. nie widział co powiedzieć. Więc dziewczyna powtórzyła pytanie.
- Ona kłamała ? ! Nie spotkałeś się z żadną dziewczyną , prawda ?
Nadal nic . Siedział . Milcząc .
- Bill. Do cholery !! Pytam o coś . - dziewczyna powiedziała z myślą, że może Rose miała rację .
- Pewnie, że kłamała . Przecież bym się nie spotkał z żadną dziewczyną . Kocham Cię, rozumiesz ?
- To dobrze, że kłamała- uśmiechnęła się. Wtedy była prawie , że pewna kłamstwa przyjaciółki . Jednak nadal się wahała . - Nie na darmo ją oskarżałam i wyzywałam .
- Jak ja wyzywałaś ?
- A tam , że jest szmatą i takie tam .
- Aha - Bill ją przytulił .
- Nienawidzę jej - ciągnęła dziewczyna - Czepia się Ciebie jak by ona była lepsza.
- Niektórzy ludzie tacy są - powiedział niepewny swojej odpowiedzi .
- I, że ja się z nią przyjaźniłam . Jeny .
- Pomyliłaś się co do Rose, ale na szczęście już ją przejrzałaś na oczy .
- Cześć - powiedziałam gdy Janek odebrał telefon .
- No hej. Jak tam ?
- Źle .
- Rosey przestań. Skoro tak się zachowała to znaczy , że nie jej warta Twojej przyjaźni i tyle. Nie cofniesz czasu . Ciesz się, że to widziałaś i wiesz jaka jest prawda.
- No może .
- Na pewno . Mogę zadzwonić wieczorem ? Pomagam tacie w pracy.
- Pewnie, pa - rozłączyłam się .
Dobrze tak sobie z kimś porozmawiać, kto mnie rozumie i mi wieży . Ale... ciągle chodzimy mi po głowie te słowa ' Nie jest warta Twojej przyjaźni ' . Po chwili namyślenia zadałam sobie pytanie :
- Czy Sally jest warta mojej przyjaźni ? - ale zamilkłam , bo nie znałam odpowiedzi .
Uff. Skończyłam . Nie jest taki długi , ale jest . To najważniejsze.Hehehehe .
Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon . Odebrałam go nie patrząc kto to .
- Hallo .
- No cześć Rose, masz dzisiaj czas ?
- Janek ? Ja ? Ja .. nie wiem .
- Płaczesz ?
- Nie ... tak .
- Co się stało ?
- No bo .. ja powiedziała Sally o tym co widziałam, no Ty z resztą też to widziałeś, a ona powiedziała, że jestem zdesperowaną nastolatką i chce zniszczyć jej życie i jestem zwyczajną szmatą . Ja pierdziele . Co on z nią zrobił ?
- Spokojnie. Tylko przestań płakać . Przyjechać ?
- Nie, nie. Muszę trochę pobyć sama. Sally zaraz wychodzi . Słyszałam jak się z kimś umawiała. Pewnie z nim .
- Na pewno ?
- Tak .
- Ale jak by co to dzwoń .
- Pewnie, dziękuję - powiedziałam i się rozłączyłam . To miłe, że mi pomaga . Mam chociaż świadomość tego, że .. mogę komuś ufać, na kimś polegać . Nie jestem sama . Na Sally co prawda już liczyć nie mogę, ale ... mam Janka .
Po jakiejś godzinie moja .. sama nie wiem za kogo ona mnie uważa, ale ja nadal sądzę, że to moja przyjaciółką, więc moja przyjaciółka wyszła z domu . Więc poszłam do kuchni i zrobiłam sobie wreszcie coś do jedzenia . Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść . Po chwili jednak zaczęłam płakać .
- Jak mogłaś ? No jak ?
I siedziałam tak zapłakana .
Sally jak zwykle spotkała się z Kaulitzem . On czekał na nią w parku . Był sam. A szkoda, mógł zaprosić tą swoją bezimienną . Fajnie by było.
- Cześć kochanie - powiedział i pocałował dziewczynę .
- Hej, hej .
- Co u Rose ? - zapytał Bill .
- Czemu pytasz ? - zapytała zdziwiona dziewczyna. -A jak zacząłeś o Rosey to .. ona kłamała prawda ? Ty .. nie spotkałeś się z żadną dziewczyną .
Chłopak milczał. Nic nie odpowiadał . Tak jak by .. nie widział co powiedzieć. Więc dziewczyna powtórzyła pytanie.
- Ona kłamała ? ! Nie spotkałeś się z żadną dziewczyną , prawda ?
Nadal nic . Siedział . Milcząc .
- Bill. Do cholery !! Pytam o coś . - dziewczyna powiedziała z myślą, że może Rose miała rację .
- Pewnie, że kłamała . Przecież bym się nie spotkał z żadną dziewczyną . Kocham Cię, rozumiesz ?
- To dobrze, że kłamała- uśmiechnęła się. Wtedy była prawie , że pewna kłamstwa przyjaciółki . Jednak nadal się wahała . - Nie na darmo ją oskarżałam i wyzywałam .
- Jak ja wyzywałaś ?
- A tam , że jest szmatą i takie tam .
- Aha - Bill ją przytulił .
- Nienawidzę jej - ciągnęła dziewczyna - Czepia się Ciebie jak by ona była lepsza.
- Niektórzy ludzie tacy są - powiedział niepewny swojej odpowiedzi .
- I, że ja się z nią przyjaźniłam . Jeny .
- Pomyliłaś się co do Rose, ale na szczęście już ją przejrzałaś na oczy .
- Cześć - powiedziałam gdy Janek odebrał telefon .
- No hej. Jak tam ?
- Źle .
- Rosey przestań. Skoro tak się zachowała to znaczy , że nie jej warta Twojej przyjaźni i tyle. Nie cofniesz czasu . Ciesz się, że to widziałaś i wiesz jaka jest prawda.
- No może .
- Na pewno . Mogę zadzwonić wieczorem ? Pomagam tacie w pracy.
- Pewnie, pa - rozłączyłam się .
Dobrze tak sobie z kimś porozmawiać, kto mnie rozumie i mi wieży . Ale... ciągle chodzimy mi po głowie te słowa ' Nie jest warta Twojej przyjaźni ' . Po chwili namyślenia zadałam sobie pytanie :
- Czy Sally jest warta mojej przyjaźni ? - ale zamilkłam , bo nie znałam odpowiedzi .
Uff. Skończyłam . Nie jest taki długi , ale jest . To najważniejsze.Hehehehe .
sobota, 28 grudnia 2013
11. No uwierz mi . !
- Bill - zapytałam podchodząc bliżej .
- Rose, co Ty tu robisz ? - zapytał odruchowo . Widać, że się przestraszył i nie wiedział co powiedzieć, więc palnął głupotę .
- Co ja tu robię ? Chyba co Ty tu robisz i to jeszcze z nią ? Kto to ?
- Rosey to nie to o czym myślisz.
- Masz racje .
- Serio ? A serio !
- To jest to co ja widzę ! Tu nie trzeba myśleć . Wystarczy , że ma się oczy !! - kurwa czy on ? Czy on na prawdę sądzi , że okłamie największą i najbardziej znaną łamaczkę serce w całej Australii ? To się facet nieźle pomylił .
- Nie krzycz tak .
- Co nie krzycz, no co? -zaczęłam machać rękoma - Całujesz się tu z jakąś dziwką, a Sall jest sama tak ?
- Gdybyś się z chłopakami nie uganiała to by sama nie była.
- O kurwa no !! Pożałujesz tego . Jak Sally się dowie co Ty gadałeś . W ogóle kto to jest ?
- Dziewczyna .
- Jak ma na imię się pytam ?
Nie odpowiedział . Zabrał ją i poszedł. To trzeba być totalnym chamem . No . Ja muszę wyjść z domu , żeby zostawić go samego z Sally, a on .. obściskuje się z jakąś lafiryndą . I ma do mnie pretensje .
- Widziałeś ? - zapytałam Janka .
- To jest ten ...
- Tak, chłopak mojej przyjaciółki .
- A ta dziewczyna to ...
- Nie moja przyjaciółka, tak .
- Czyli ..
- Ma inną . Ale teraz nie wiadomo , która to pierwsza.
- Jak to ?
- Z Sally jest raptem dwa, trzy dni . Wiesz mógł chodzić z tą , a jego kochanką była Sall. Tylko ani ja ani ona o tym nie wiedziałyśmy . Jeny ! Jak ja jej to powiem . ?
- Delikatnie, spokojnie. Zacznij od tego jak im się układa, czy on się gdzieś nie śpieszył. Dasz radę, wieżę w Ciebie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się . - Dobra ja muszę spadać . Widzimy się jutro ?
- Pewnie, zadzwonię .
- To pa - i sobie poszłam. Ja w swoją stronę, on w swoją . Obróciłam się . Taak !! Obróciłam się . Przecież ... ja nigdy się nie obracałam za chłopakiem . Po prostu jestem zszokowana całym dzisiejszym dniem . Nigdy się tak dobrze nie bawiłam i się nie obróciłam i ... nie widziałam jak Kaulitz całuje się z jakąś suką kiedy Sally siedzi sama w domu .
Było już po ósmej rano . Ja jeszcze nie spałam . Cały czas zastanawiałam się jak powiedzieć przyjaciółce o tym co zobaczyłam . Ale im głębiej o tym myślałam tym częściej przypominało mi się to co powiedział Janek . ' Dasz radę, wieżę w Ciebie '. Jakoś tak .. no lżej mi się robiło .
Po dwunastej do kuchni weszła zaspana Sally. Teraz albo nigdy !
- Dzień dobry - powiedziała promiennie dobra .
- Dla kogo dobry, dla tego dobry .
- Stało się coś ?
- Nie, nie , no skąd.
- A no to ..
- Tak, siadaj .
- Ale co jest ? Coś z tym całym Jankiem . ?
- Słucham ? Nie, nie. Z Jakiem wszystko zajebiście, znaczy się dobrze .
- A to okej, więc o co chodzi .
- Bill ... czy on się wczoraj gdzieś śpieszył ?
- Nie, a co ?
- Tak pytam, a o której poszedł ?
- Przed dwudziestą drugą .
- Aha. A wyglądał na jakiegoś .. no nie wiem. Zdenerwowanego , zagubionego czy coś ?
- Laska wal prosto z mostu , bo nie wiem do czego dążysz .
- No bo .. to takie. Jeny no .
- Co ?
- No bo wczoraj byłam z Jankiem i on pokazał mi nasz stary domek na drzewie i potem poszliśmy do miasta i ..
- Ale co do tego ma Bill ?
- No bo on tam ....
- Co ? Mów .
- Całował się z jakąś lalą .
- Słucham ?
- Tak ja sama nie mogłam w to uwierzyć i on nawet ...
- Nie obchodzi mnie to nie mam zamiaru Ciebie słuchać .
- Nie musisz słuchać. Tylko uwierz
- Chyba sobie śnisz. Widać, że kłamiesz . Zazdrosna jesteś .
- O Kaulitza ?
- Tak .
- Pogięło Cię .
- Tak ! Jesteś zwyczajną , zdesperowaną nastolatką , która chce zniszczyć ludziom życie. Szmata .
- Fuck - powiedziałam i poszłam zamknąć się do łazienki .
- Nikt się na to nie nabierze.
Ja nie wieże. Co ten Kaulitz zrobił z moją przyjaciółką ? Nazwała mnie szmatą, zdesperowaną nastolatką , która chce zniszczyć ludziom życie. Ja pierdole. Sally powiedziała takie coś do mnie. Ja ... ja po prostu nie mogę .. nie mogę tego pojąć .
- Sally ! No uwierz mi ! - mówiłam cicho przez łzy .
No Ola !! Teraz Ty klęcz i mnie przepraszaj !!!!!!! Jestem zła . Foch Forever, ale i tak Cie kocham < 333 A i masz odpowiedź na pytanie z kim całował się Bill . Jeszcze mi jej nie przedstawił , ale spoko . Już ja się wszystkiego dowiem i Ci udowodnię , że chcę dla Ciebie jak najlepiej . A proszę :>
.
- Rose, co Ty tu robisz ? - zapytał odruchowo . Widać, że się przestraszył i nie wiedział co powiedzieć, więc palnął głupotę .
- Co ja tu robię ? Chyba co Ty tu robisz i to jeszcze z nią ? Kto to ?
- Rosey to nie to o czym myślisz.
- Masz racje .
- Serio ? A serio !
- To jest to co ja widzę ! Tu nie trzeba myśleć . Wystarczy , że ma się oczy !! - kurwa czy on ? Czy on na prawdę sądzi , że okłamie największą i najbardziej znaną łamaczkę serce w całej Australii ? To się facet nieźle pomylił .
- Nie krzycz tak .
- Co nie krzycz, no co? -zaczęłam machać rękoma - Całujesz się tu z jakąś dziwką, a Sall jest sama tak ?
- Gdybyś się z chłopakami nie uganiała to by sama nie była.
- O kurwa no !! Pożałujesz tego . Jak Sally się dowie co Ty gadałeś . W ogóle kto to jest ?
- Dziewczyna .
- Jak ma na imię się pytam ?
Nie odpowiedział . Zabrał ją i poszedł. To trzeba być totalnym chamem . No . Ja muszę wyjść z domu , żeby zostawić go samego z Sally, a on .. obściskuje się z jakąś lafiryndą . I ma do mnie pretensje .
- Widziałeś ? - zapytałam Janka .
- To jest ten ...
- Tak, chłopak mojej przyjaciółki .
- A ta dziewczyna to ...
- Nie moja przyjaciółka, tak .
- Czyli ..
- Ma inną . Ale teraz nie wiadomo , która to pierwsza.
- Jak to ?
- Z Sally jest raptem dwa, trzy dni . Wiesz mógł chodzić z tą , a jego kochanką była Sall. Tylko ani ja ani ona o tym nie wiedziałyśmy . Jeny ! Jak ja jej to powiem . ?
- Delikatnie, spokojnie. Zacznij od tego jak im się układa, czy on się gdzieś nie śpieszył. Dasz radę, wieżę w Ciebie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się . - Dobra ja muszę spadać . Widzimy się jutro ?
- Pewnie, zadzwonię .
- To pa - i sobie poszłam. Ja w swoją stronę, on w swoją . Obróciłam się . Taak !! Obróciłam się . Przecież ... ja nigdy się nie obracałam za chłopakiem . Po prostu jestem zszokowana całym dzisiejszym dniem . Nigdy się tak dobrze nie bawiłam i się nie obróciłam i ... nie widziałam jak Kaulitz całuje się z jakąś suką kiedy Sally siedzi sama w domu .
Było już po ósmej rano . Ja jeszcze nie spałam . Cały czas zastanawiałam się jak powiedzieć przyjaciółce o tym co zobaczyłam . Ale im głębiej o tym myślałam tym częściej przypominało mi się to co powiedział Janek . ' Dasz radę, wieżę w Ciebie '. Jakoś tak .. no lżej mi się robiło .
Po dwunastej do kuchni weszła zaspana Sally. Teraz albo nigdy !
- Dzień dobry - powiedziała promiennie dobra .
- Dla kogo dobry, dla tego dobry .
- Stało się coś ?
- Nie, nie , no skąd.
- A no to ..
- Tak, siadaj .
- Ale co jest ? Coś z tym całym Jankiem . ?
- Słucham ? Nie, nie. Z Jakiem wszystko zajebiście, znaczy się dobrze .
- A to okej, więc o co chodzi .
- Bill ... czy on się wczoraj gdzieś śpieszył ?
- Nie, a co ?
- Tak pytam, a o której poszedł ?
- Przed dwudziestą drugą .
- Aha. A wyglądał na jakiegoś .. no nie wiem. Zdenerwowanego , zagubionego czy coś ?
- Laska wal prosto z mostu , bo nie wiem do czego dążysz .
- No bo .. to takie. Jeny no .
- Co ?
- No bo wczoraj byłam z Jankiem i on pokazał mi nasz stary domek na drzewie i potem poszliśmy do miasta i ..
- Ale co do tego ma Bill ?
- No bo on tam ....
- Co ? Mów .
- Całował się z jakąś lalą .
- Słucham ?
- Tak ja sama nie mogłam w to uwierzyć i on nawet ...
- Nie obchodzi mnie to nie mam zamiaru Ciebie słuchać .
- Nie musisz słuchać. Tylko uwierz
- Chyba sobie śnisz. Widać, że kłamiesz . Zazdrosna jesteś .
- O Kaulitza ?
- Tak .
- Pogięło Cię .
- Tak ! Jesteś zwyczajną , zdesperowaną nastolatką , która chce zniszczyć ludziom życie. Szmata .
- Fuck - powiedziałam i poszłam zamknąć się do łazienki .
- Nikt się na to nie nabierze.
Ja nie wieże. Co ten Kaulitz zrobił z moją przyjaciółką ? Nazwała mnie szmatą, zdesperowaną nastolatką , która chce zniszczyć ludziom życie. Ja pierdole. Sally powiedziała takie coś do mnie. Ja ... ja po prostu nie mogę .. nie mogę tego pojąć .
- Sally ! No uwierz mi ! - mówiłam cicho przez łzy .
No Ola !! Teraz Ty klęcz i mnie przepraszaj !!!!!!! Jestem zła . Foch Forever, ale i tak Cie kocham < 333 A i masz odpowiedź na pytanie z kim całował się Bill . Jeszcze mi jej nie przedstawił , ale spoko . Już ja się wszystkiego dowiem i Ci udowodnię , że chcę dla Ciebie jak najlepiej . A proszę :>
.
10 . Dobre wspomnienia
- Masz jakieś plany na dzisiejsze popołudnie - zapytała mnie Sally po śniadaniu .
- No ... sama nie wiem . Niby mam , ale ... możliwe iż z nimi , że tak powiem zerwę . - powiedziałam niepewnie. No fakt ... Janek mnie gdzieś tam zaprosił. Sama nie wiem gdzie, bo to ma być ' niespodzianka' . I właśnie pół nocy myślałam nad tym czy iść czy nie. Te jego 'niespodzianki' są bardzo szalone. Kiedyś , jak byliśmy mali powiedział mi , że na strychu jest jakaś niespodzianka, ale nic nie było. Zeszłam na dół , a jego też nie było. Zabrał mi psa i nawiał . Co za człowiek .
- Idź , idź . Z planami się nie zrywa - powiedziała Sall .
- Yy ... Bil przychodzi ? - zapytałam lekko pretensjonalnie .
- Tak - dziewczyn uśmiechnęła się niepewnie.
- Oj no dobra, pójdę .
- Jest ! Dziękuję - Sally mnie przytuliła. Poświęcenie dla przyjaciółki .
- Ale gdzie my idziemy ? - pytałam ciągle Janka .
- To niespodzianka .
- Jaka tam niespodzianka ? Twój ojciec wysadził nas koło lasu , a teraz nic nie widzę, bo mi oczy zasłoniłeś .
- I dobrze, bo to niespodzianka .
- Nie lubię niespodzianek .
- Rosey nie marudź .
- Nie no oczywiście. Najlepiej lasce oczy zasłonić i zabrać ją do lasu . Skąd ja mam wiedzieć , że Ty tam ... no nie wiem , nie chcesz mnie zgwałcić czy coś , no ?
- Nic Ci nie zrobię - zaśmiał się chłopak .
- No ale ja nie jestem tego pewna .
- Nie jesteś to proszę. Pokażę Ci coś tylko i jak się nie spodoba to możemy wracać , okej ?
- 'Coś' ?
- Bez skojarzeń , mała.
- Aha.
Po kilku minutach chłopak ściągnął mi z oczu chusteczkę .
- O ja nie mogę - powiedziałam totalnie zaskoczona - To tu jeszcze stoi ? Mogę wejść ?
- Jasne, Jasne .
Więc weszłam drewnianymi szczebelkami do domku na drzewie. Bawiłam się ... bawiłam się tam z Jankiem jak byłam mała. Nie sądziłam , że ten domek jeszcze żyje, że jeszcze tu stoi .No po prostu mnie zszokowało . Nawet na ścianie był jeszcze napis ' Rose & Janek Forever ' . Ale jego tata zrobił to nożykiem, więc tego napisu trudno byłoby się pozbyć .
- Szok . No szok - powiedziałam uśmiechając się .
- Aa to nie wszystko . Proszę - podał mi specjalne zaproszenia na Bal Charytatywny , który ma się odbyć w sierpniu .
- Wow. Nie wiem co powiedzieć .
- Wystarczy , że tam ze mną pójdziesz - uśmiechnął się - No i zaprosisz swoją przyjaciółkę oraz jej chłopaka .
- Jasne, dziękuję - przytuliłam go. Chyba ... chyba pierwszy raz ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Byłam szczęśliwa, że znowu spotkałam Janka. Aaa . Tak się ucieszyłam .
Spędziliśmy w domku parę dobrych godzin . Opowiadaliśmy sobie historyjki z dzieciństwa .
- A pamiętasz jak bawiliśmy się w przeskakiwanie błota ? Ty zamiast przeskoczyć to wskoczyłaś .
- Jak mogłabym zapomnieć - zaśmiałam się .
Nagle usłyszałam trąbienie samochodu.
- No tata już jest .
- Czekaj , a może .. podwiezie nas do miasta i się gdzieś przejdziemy , co ?
- Pewnie.
I pojechaliśmy . W mieście bawiliśmy się jeszcze lepiej niż w tym domku . Było tak ciemno , tak cicho , tak fajnie. Nigdy tak z nikim nie było. Może źle podchodziłam do życia ? Może imprezy to nie wszystko ? Może lepiej się bawić , inaczej , bardziej zabawowo ?
No i jak tak sobie szliśmy to zauważyliśmy całującą się parkę. Bo bliższym podejściu okazało się , że znam tego chłopaka . To .. Bill !!!!!
No dobra :P Skończyłam . Może ktoś coś rozumie z tych moich bzdetów . Heeh .
- No ... sama nie wiem . Niby mam , ale ... możliwe iż z nimi , że tak powiem zerwę . - powiedziałam niepewnie. No fakt ... Janek mnie gdzieś tam zaprosił. Sama nie wiem gdzie, bo to ma być ' niespodzianka' . I właśnie pół nocy myślałam nad tym czy iść czy nie. Te jego 'niespodzianki' są bardzo szalone. Kiedyś , jak byliśmy mali powiedział mi , że na strychu jest jakaś niespodzianka, ale nic nie było. Zeszłam na dół , a jego też nie było. Zabrał mi psa i nawiał . Co za człowiek .
- Idź , idź . Z planami się nie zrywa - powiedziała Sall .
- Yy ... Bil przychodzi ? - zapytałam lekko pretensjonalnie .
- Tak - dziewczyn uśmiechnęła się niepewnie.
- Oj no dobra, pójdę .
- Jest ! Dziękuję - Sally mnie przytuliła. Poświęcenie dla przyjaciółki .
- Ale gdzie my idziemy ? - pytałam ciągle Janka .
- To niespodzianka .
- Jaka tam niespodzianka ? Twój ojciec wysadził nas koło lasu , a teraz nic nie widzę, bo mi oczy zasłoniłeś .
- I dobrze, bo to niespodzianka .
- Nie lubię niespodzianek .
- Rosey nie marudź .
- Nie no oczywiście. Najlepiej lasce oczy zasłonić i zabrać ją do lasu . Skąd ja mam wiedzieć , że Ty tam ... no nie wiem , nie chcesz mnie zgwałcić czy coś , no ?
- Nic Ci nie zrobię - zaśmiał się chłopak .
- No ale ja nie jestem tego pewna .
- Nie jesteś to proszę. Pokażę Ci coś tylko i jak się nie spodoba to możemy wracać , okej ?
- 'Coś' ?
- Bez skojarzeń , mała.
- Aha.
Po kilku minutach chłopak ściągnął mi z oczu chusteczkę .
- O ja nie mogę - powiedziałam totalnie zaskoczona - To tu jeszcze stoi ? Mogę wejść ?
- Jasne, Jasne .
Więc weszłam drewnianymi szczebelkami do domku na drzewie. Bawiłam się ... bawiłam się tam z Jankiem jak byłam mała. Nie sądziłam , że ten domek jeszcze żyje, że jeszcze tu stoi .No po prostu mnie zszokowało . Nawet na ścianie był jeszcze napis ' Rose & Janek Forever ' . Ale jego tata zrobił to nożykiem, więc tego napisu trudno byłoby się pozbyć .
- Szok . No szok - powiedziałam uśmiechając się .
- Aa to nie wszystko . Proszę - podał mi specjalne zaproszenia na Bal Charytatywny , który ma się odbyć w sierpniu .
- Wow. Nie wiem co powiedzieć .
- Wystarczy , że tam ze mną pójdziesz - uśmiechnął się - No i zaprosisz swoją przyjaciółkę oraz jej chłopaka .
- Jasne, dziękuję - przytuliłam go. Chyba ... chyba pierwszy raz ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Byłam szczęśliwa, że znowu spotkałam Janka. Aaa . Tak się ucieszyłam .
Spędziliśmy w domku parę dobrych godzin . Opowiadaliśmy sobie historyjki z dzieciństwa .
- A pamiętasz jak bawiliśmy się w przeskakiwanie błota ? Ty zamiast przeskoczyć to wskoczyłaś .
- Jak mogłabym zapomnieć - zaśmiałam się .
Nagle usłyszałam trąbienie samochodu.
- No tata już jest .
- Czekaj , a może .. podwiezie nas do miasta i się gdzieś przejdziemy , co ?
- Pewnie.
I pojechaliśmy . W mieście bawiliśmy się jeszcze lepiej niż w tym domku . Było tak ciemno , tak cicho , tak fajnie. Nigdy tak z nikim nie było. Może źle podchodziłam do życia ? Może imprezy to nie wszystko ? Może lepiej się bawić , inaczej , bardziej zabawowo ?
No i jak tak sobie szliśmy to zauważyliśmy całującą się parkę. Bo bliższym podejściu okazało się , że znam tego chłopaka . To .. Bill !!!!!
No dobra :P Skończyłam . Może ktoś coś rozumie z tych moich bzdetów . Heeh .
9. Biorę na siebie odpowiedzialność za Marleya .
Obudziłam się nieźle wkurzona . Zobaczyłam , że Sally siedzi na krześle .
- Co się wczoraj stało ? - zapytała zatroskana .
- Nic, nie pamiętam . - jak by mnie pod wariografa przypięli i zadawali pytania to cały czas byłoby 'kłamstwo '.
- Prze de mną nie musisz udawać - powiedziała przyjaciółka . - Chodzi o tego chłopaka , z którym przyszłaś .
- O Janka ? Nie . Znaczy troszkę tak .
- To co zrobił ?
- Oj no właśnie nic . To moja wina. On mnie po prostu 'odrzucił' , a ja się zdenerwowałam , bo mnie nikt nigdy nie odrzuca . No i się zdenerwowałam i wyszłam .A w ogóle to się stało od tego , że nie chciałam go zostawiać samego i iść do innego chłopaka , nie ? Zachowałabym się jak jakaś totalna kretynka .
- No właśnie ! On sam zachował się jak kretyn ! Skąd Ty go wytrzasnęłaś .
- Aa taki tam przyjaciel, z dzieciństwa .
- Przyjaciel ?
- Tak .
- O ja mu dam ! Niech go tylko zobaczę to .. to ukatrupię !! Ty go potraktowałaś jak przyjaciele, a on Ciebie jak śmiecia. Zabije go, zabije. - Sall chciała wyjść z pokoju , ale ciocia ją zatrzymała .
- Dziewczynki , mała zmiana planów. Musicie wracać do Sydney .
Już zaczęłam się cieszyć, ale przypomniał mi się Bill i to co było między nim, a moją przyjaciółką . Więc .. .zaczęłam protestować .
- Ale dlaczego ?
- Muszę wyjechać do pracy , mój powrót jest przewidziany na środek sierpnia.
- Tak wcześnie ? Cioci , a powiedz z kim byś zostawiła Marleya - popatrzyłam na rudego starego kocurka, który leżał przy piecu .
- Sąsiadka się nim zajmie.
- O nie, nie , nie. Nie pozwolę aby zajmowała się nim jakaś sąsiadka. Takim kocurkiem powinna opiekować się rodzina. Biorę na siebie odpowiedzialność za Marleya .
- Nie możesz .
- Masz rację ciociu . Ja muszę :D
No i tak . Ciocię udało się przekupić . Sally bynajmniej wyglądała na strasznie zadowoloną .
- Już myślałam , że będę na prawdę musiała wrócić do domu - mówiła Bill'owi kiedy spotkali się w parku - Ale Rose uratowała sytuację .
- To dobrze, nie ?
- No bardzo dobrze. Tak się cieszę, że zostałam tu z Tobą . Nie mogłabym sobie wyobrazić powrotu do domu .
- No trudne to by było - zaczął chłopak - Gdybyś wyjechała tak bez słowa.
- Jak bez słowa ? Powiedziałaby Ci , ale serce by mi pękało z tęsknoty .
Chłopak się uśmiechnął .
- Ale nie wiem co będzie jak na serio będzie trzeba wracać do domu . W końcu we wrześniu jest szkoła, będę musiała wracać do Sydney. - dziewczyna wyraźnie posmutniała .
- Ty nie myśl o tym co będzie tylko ciesz się chwilą - Bill ją pocałował . Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych . Należy mi się . - A co z tym chłopakiem i Rose .
- Aa . Dał jej kosza, laska nie jest przyzwyczajona .
- Nie mogła sobie znaleźć innego ?
- No właśnie chodzi o to, że nie. No bo to jest jej kolega z dzieciństwa. Nie chciała zachować się jak kretynka. Przyszła z nim, a wyszła z innym . Ona wymienia sobie chłopaków, ale jeśli przychodzi co do czego to zachowuje się bardzo fajnie. Jest uczciwa i w ogóle. Jest na prawdę zajebista laska. A tu własnie on zachował się jak kretyn .
- No tak i to bardzo . Ona dla niego miła i w ogóle. A ten ją zostawia .
- Właśnie ! Jak go kiedyś spotkam to zabije .
Minęło już parę dobrych godzin, a ja tylko siedziałam i czytałam książkę . W końcu książka mi się skończyła. Stwierdziłam , że fakt , że jestem sama w domu nie wykluczy mnie od zabawy . Więc ... zaczęłam sobie śpiewać i tańczyć z Marley'em .
- You say that I'm messing with your head. Boy, I like messing in your bed - powtarzałam tak w kółko . Heeh . Ja się muszę wyleczyć . Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi . Serio ? - Sall przecież masz klucze- powiedziałam pretensjonalnie . Okazało się, że to ... Janek .
- Może ma, tego nie jestem pewien - powiedział.
- Ma, ma . Co chcesz ?
- Możemy pogadać ?
- Nie wiem czy mamy o czym .
- Zmieniłaś się, nigdy taka nie była.
- Ale teraz jestem . Największy problem mają z tym moim rodzice , no i chyba Ty .
- Nie , ja nie mam tylko ...
- Co Ty tylko ?
- No tak , jesteś zła .
- Wcale - odparłam sarkastycznie .
- Przepraszam - powiedział . - Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę , że ...
- Że przyszłam z Tobą i nie chciałam zostawić Cię dla innego ?
- Właśnie.
- No właśnie . Poczułam się jak szmata .
- Przepraszam - powiedział chłopak i mnie przytulił .
- Nienawidzę Cie - powiedziałam - I Sally też . Już planuje Cię zabić - zachichotałam.
- Serio ?
- Tak głupku .
No i już :P .
- Co się wczoraj stało ? - zapytała zatroskana .
- Nic, nie pamiętam . - jak by mnie pod wariografa przypięli i zadawali pytania to cały czas byłoby 'kłamstwo '.
- Prze de mną nie musisz udawać - powiedziała przyjaciółka . - Chodzi o tego chłopaka , z którym przyszłaś .
- O Janka ? Nie . Znaczy troszkę tak .
- To co zrobił ?
- Oj no właśnie nic . To moja wina. On mnie po prostu 'odrzucił' , a ja się zdenerwowałam , bo mnie nikt nigdy nie odrzuca . No i się zdenerwowałam i wyszłam .A w ogóle to się stało od tego , że nie chciałam go zostawiać samego i iść do innego chłopaka , nie ? Zachowałabym się jak jakaś totalna kretynka .
- No właśnie ! On sam zachował się jak kretyn ! Skąd Ty go wytrzasnęłaś .
- Aa taki tam przyjaciel, z dzieciństwa .
- Przyjaciel ?
- Tak .
- O ja mu dam ! Niech go tylko zobaczę to .. to ukatrupię !! Ty go potraktowałaś jak przyjaciele, a on Ciebie jak śmiecia. Zabije go, zabije. - Sall chciała wyjść z pokoju , ale ciocia ją zatrzymała .
- Dziewczynki , mała zmiana planów. Musicie wracać do Sydney .
Już zaczęłam się cieszyć, ale przypomniał mi się Bill i to co było między nim, a moją przyjaciółką . Więc .. .zaczęłam protestować .
- Ale dlaczego ?
- Muszę wyjechać do pracy , mój powrót jest przewidziany na środek sierpnia.
- Tak wcześnie ? Cioci , a powiedz z kim byś zostawiła Marleya - popatrzyłam na rudego starego kocurka, który leżał przy piecu .
- Sąsiadka się nim zajmie.
- O nie, nie , nie. Nie pozwolę aby zajmowała się nim jakaś sąsiadka. Takim kocurkiem powinna opiekować się rodzina. Biorę na siebie odpowiedzialność za Marleya .
- Nie możesz .
- Masz rację ciociu . Ja muszę :D
No i tak . Ciocię udało się przekupić . Sally bynajmniej wyglądała na strasznie zadowoloną .
- Już myślałam , że będę na prawdę musiała wrócić do domu - mówiła Bill'owi kiedy spotkali się w parku - Ale Rose uratowała sytuację .
- To dobrze, nie ?
- No bardzo dobrze. Tak się cieszę, że zostałam tu z Tobą . Nie mogłabym sobie wyobrazić powrotu do domu .
- No trudne to by było - zaczął chłopak - Gdybyś wyjechała tak bez słowa.
- Jak bez słowa ? Powiedziałaby Ci , ale serce by mi pękało z tęsknoty .
Chłopak się uśmiechnął .
- Ale nie wiem co będzie jak na serio będzie trzeba wracać do domu . W końcu we wrześniu jest szkoła, będę musiała wracać do Sydney. - dziewczyna wyraźnie posmutniała .
- Ty nie myśl o tym co będzie tylko ciesz się chwilą - Bill ją pocałował . Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych . Należy mi się . - A co z tym chłopakiem i Rose .
- Aa . Dał jej kosza, laska nie jest przyzwyczajona .
- Nie mogła sobie znaleźć innego ?
- No właśnie chodzi o to, że nie. No bo to jest jej kolega z dzieciństwa. Nie chciała zachować się jak kretynka. Przyszła z nim, a wyszła z innym . Ona wymienia sobie chłopaków, ale jeśli przychodzi co do czego to zachowuje się bardzo fajnie. Jest uczciwa i w ogóle. Jest na prawdę zajebista laska. A tu własnie on zachował się jak kretyn .
- No tak i to bardzo . Ona dla niego miła i w ogóle. A ten ją zostawia .
- Właśnie ! Jak go kiedyś spotkam to zabije .
Minęło już parę dobrych godzin, a ja tylko siedziałam i czytałam książkę . W końcu książka mi się skończyła. Stwierdziłam , że fakt , że jestem sama w domu nie wykluczy mnie od zabawy . Więc ... zaczęłam sobie śpiewać i tańczyć z Marley'em .
- You say that I'm messing with your head. Boy, I like messing in your bed - powtarzałam tak w kółko . Heeh . Ja się muszę wyleczyć . Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi . Serio ? - Sall przecież masz klucze- powiedziałam pretensjonalnie . Okazało się, że to ... Janek .
- Może ma, tego nie jestem pewien - powiedział.
- Ma, ma . Co chcesz ?
- Możemy pogadać ?
- Nie wiem czy mamy o czym .
- Zmieniłaś się, nigdy taka nie była.
- Ale teraz jestem . Największy problem mają z tym moim rodzice , no i chyba Ty .
- Nie , ja nie mam tylko ...
- Co Ty tylko ?
- No tak , jesteś zła .
- Wcale - odparłam sarkastycznie .
- Przepraszam - powiedział . - Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę , że ...
- Że przyszłam z Tobą i nie chciałam zostawić Cię dla innego ?
- Właśnie.
- No właśnie . Poczułam się jak szmata .
- Przepraszam - powiedział chłopak i mnie przytulił .
- Nienawidzę Cie - powiedziałam - I Sally też . Już planuje Cię zabić - zachichotałam.
- Serio ?
- Tak głupku .
No i już :P .
piątek, 27 grudnia 2013
8. Ktoś tu mnie chyba nie znaa .
- Janek ? - zapytałam kierując się w jego stronę .
- Tak - powiedział niepewnie chłopak .
- Pewnie mnie nie kojarzysz .
- Nie zbyt.
- Rose . Jestem Rose .
- Rose ? Ta Rose . Ta .. moja Rose z dzieciństwa .
- We własnej osobie - zachichotałam - Tak dawno Cię nie widziałam . Co u Ciebie ? Opowiadaj .
- A nic ciekawego - powiedział Janek - A u Ciebie ? Zmieniłaś się .
- Tak . Bardzo . Teraz nad moją głową nie stoi opinia ' Słodka, kochająca dziewczynka ' , ja zawiesiłam sobie karteczkę z napisem ' Kochasz mnie, nienawidzisz mnie ' .
- Dlaczego tak ?
- Tych których krzywdzę mnie kochają, a tym którym nic nie robię mnie nienawidzą .
- Co ?
- Skomplikowane, wiem. Dowiesz się w swoim czasie .
- A u cioci jesteś ?
- Tak .
- Na ile zabawisz ?
- Do końca wakacji .
- Czyli jeszcze się spotkamy ?
- Nom , dawaj numer, zadzwonię .
I podał mi swój numer, a ja mu swój .
W tym samym czasie Sally była jeszcze w klubie z Bill'em . Najwyraźniej dobrze się bawili , bo dziewczyna była cała w stokrotkach . I na dodatek była w klubie , a Rose już dawno poszła. To całkiem niebywałe . Bill też wyglądał na zadowolonego .
- Jak Ci się podoba ? - spytał .
- Super jest - uśmiechnęła się - Która godzina ?
Chłopak nic nie odpowiadał, więc dziewczyna powtórzyła pytanie .
- Która godzina ?
- Ludzie szczęśliwi czasu nie liczą - powiedział Bill i pocałował Sally .
Dochodziła już godzina ósma rano . Mojej przyjaciółki jeszcze nie było w domu. Siedziałam w oknie i patrzyłam czy idzie. Jak ciocia zobaczy , że jej nie ma będę miała przerąbane . Nagle zobaczyłam Sall jak przytula się z Kaulitzem . Przytula ? Oni się całowali !! Nie no szoku doznałam . Sławny gwiazdor zna cichą i zajebistą laskę ledwie dzień, a już się obściskują . Jeny ! Przecież taka gwiazda to .. coś o wiele gorszego niż taka ja . Wstałam szybko i wyleciałam z domu.
- Gdzieś Ty była - zaczęła wrzeszczeć na przyjaciółkę .
- No w klubie , nic mi nie jest .
- Masz szczęście, ze ciotka śpi . Chodź . Jak nas nie będzie to ... już po nas . Pa Billi .
Zaciągnęłam ją siłą do domu .
- Co Ty odpierdalasz ? - zapytała wkurzona Sally,.
- Ty jesteś taka głupia ?
- Co?
- Przecież on Cię wykorzysta .
- Święta się odezwała .
- No właśnie nie ! Nie jestem święta i nigdy nie będę, ale .. to wielka gwiazda.
- I co z tego ?
- Życzę Ci jak najlepiej , wiem, że zawszę chciałaś spotkać Kaulitza, ale .. nie lepiej go lepiej poznać ? Minęła za ledwie doba, a Ty już się z nim całujesz . Nie wolisz poczekać ?
- Nie - powiedziała Sally i poszła .
Wieczorem , o dwudziestej Sally się przełamała i przyszła pogadać .
- Obie mamy racje - powiedziała wchodząc do pokoju - No bo .. fakt lepiej byłoby go bardziej poznać , ale ... taka coś zdarza się raz w życiu , trzeba to wykorzystać .
- Tak, obie ją mamy - uśmiechnęłam się .
- Idziesz dziś do klubu ? Umówiłam się z Bill'em . Czeka na mnie .
- Okej, to ja dojdę .
- Spoko .
Więc zaczęłam się przygotowywać i zadzwoniłam do mojego starego znajomego . Miałam nadzieję, że pójdzie ze mną .
Sally i Bill byli już na imprezie długo przede mną . Bawili się o wiele lepiej niż poprzedniego wieczoru . Wtedy byli spięci . Ani jedno ani drugie nie wiedziało wtedy co zrobić, co powiedzieć żeby tamto nie uznało go za wariata . Pierwszy złamał się Bill . No i to na dobre wyszło , mam nadzieję .
- Oo patrz ! Rose przyszła z jakimś chłopakiem , widać , że .. fajnie im - powiedziała Sall patrząc na mnie i Janka .
No tak fakt przyszłam z nim i fakt fajnie się z nim bawiłam, ale ... tylko żartowaliśmy . W końcu przyjaźniliśmy się przez ponad dwanaście lat, więc było co wspominać :D
No i poszliśmy tańczyć. Najpierw tylko gadaliśmy i tańczyliśmy , a później genialna ja pocałowałam Janka. Ooł .
- Co Ty odpierdalasz ? -zapytał. Wydawał się mega wkurwiony .
- No co .. ja tylko .
- Co Ty tylko ? - zaczął kierować się ku drzwi .
- Janek ! Gdzie Ty idziesz ?
- Z dala od Ciebie.
- O Rose się nie zapomina.
- Ja będę wyjątkiem .
Co za debil . Pokazałam mu mój zajebisty środkowy paluszek i wkurwiona poszłam . Nieszczęśliwie przechodziłam obok całującej się parki : Billa & Sally.
- Rosey . Co się stało ? - zapytała moja przyjaciółka . Ja ją zignorowałam i poszłam przed siebie.
Ktoś tu mnie chyba nie zna. Co on sobie myśli ? Nie chce z nim chodzić , chciałam się tylko zabawić . No a głupio było by przyjść z nim i iść do innego ,nie ? Więc wybrałam jego . A on ? Kurwa, Kurwa !!
Noo Olciak . Masz powody do radości . Zacieszamy *.* A Ty Natalka masz Janka opierdolić . Foch Forever :c
- Tak - powiedział niepewnie chłopak .
- Pewnie mnie nie kojarzysz .
- Nie zbyt.
- Rose . Jestem Rose .
- Rose ? Ta Rose . Ta .. moja Rose z dzieciństwa .
- We własnej osobie - zachichotałam - Tak dawno Cię nie widziałam . Co u Ciebie ? Opowiadaj .
- A nic ciekawego - powiedział Janek - A u Ciebie ? Zmieniłaś się .
- Tak . Bardzo . Teraz nad moją głową nie stoi opinia ' Słodka, kochająca dziewczynka ' , ja zawiesiłam sobie karteczkę z napisem ' Kochasz mnie, nienawidzisz mnie ' .
- Dlaczego tak ?
- Tych których krzywdzę mnie kochają, a tym którym nic nie robię mnie nienawidzą .
- Co ?
- Skomplikowane, wiem. Dowiesz się w swoim czasie .
- A u cioci jesteś ?
- Tak .
- Na ile zabawisz ?
- Do końca wakacji .
- Czyli jeszcze się spotkamy ?
- Nom , dawaj numer, zadzwonię .
I podał mi swój numer, a ja mu swój .
W tym samym czasie Sally była jeszcze w klubie z Bill'em . Najwyraźniej dobrze się bawili , bo dziewczyna była cała w stokrotkach . I na dodatek była w klubie , a Rose już dawno poszła. To całkiem niebywałe . Bill też wyglądał na zadowolonego .
- Jak Ci się podoba ? - spytał .
- Super jest - uśmiechnęła się - Która godzina ?
Chłopak nic nie odpowiadał, więc dziewczyna powtórzyła pytanie .
- Która godzina ?
- Ludzie szczęśliwi czasu nie liczą - powiedział Bill i pocałował Sally .
Dochodziła już godzina ósma rano . Mojej przyjaciółki jeszcze nie było w domu. Siedziałam w oknie i patrzyłam czy idzie. Jak ciocia zobaczy , że jej nie ma będę miała przerąbane . Nagle zobaczyłam Sall jak przytula się z Kaulitzem . Przytula ? Oni się całowali !! Nie no szoku doznałam . Sławny gwiazdor zna cichą i zajebistą laskę ledwie dzień, a już się obściskują . Jeny ! Przecież taka gwiazda to .. coś o wiele gorszego niż taka ja . Wstałam szybko i wyleciałam z domu.
- Gdzieś Ty była - zaczęła wrzeszczeć na przyjaciółkę .
- No w klubie , nic mi nie jest .
- Masz szczęście, ze ciotka śpi . Chodź . Jak nas nie będzie to ... już po nas . Pa Billi .
Zaciągnęłam ją siłą do domu .
- Co Ty odpierdalasz ? - zapytała wkurzona Sally,.
- Ty jesteś taka głupia ?
- Co?
- Przecież on Cię wykorzysta .
- Święta się odezwała .
- No właśnie nie ! Nie jestem święta i nigdy nie będę, ale .. to wielka gwiazda.
- I co z tego ?
- Życzę Ci jak najlepiej , wiem, że zawszę chciałaś spotkać Kaulitza, ale .. nie lepiej go lepiej poznać ? Minęła za ledwie doba, a Ty już się z nim całujesz . Nie wolisz poczekać ?
- Nie - powiedziała Sally i poszła .
Wieczorem , o dwudziestej Sally się przełamała i przyszła pogadać .
- Obie mamy racje - powiedziała wchodząc do pokoju - No bo .. fakt lepiej byłoby go bardziej poznać , ale ... taka coś zdarza się raz w życiu , trzeba to wykorzystać .
- Tak, obie ją mamy - uśmiechnęłam się .
- Idziesz dziś do klubu ? Umówiłam się z Bill'em . Czeka na mnie .
- Okej, to ja dojdę .
- Spoko .
Więc zaczęłam się przygotowywać i zadzwoniłam do mojego starego znajomego . Miałam nadzieję, że pójdzie ze mną .
Sally i Bill byli już na imprezie długo przede mną . Bawili się o wiele lepiej niż poprzedniego wieczoru . Wtedy byli spięci . Ani jedno ani drugie nie wiedziało wtedy co zrobić, co powiedzieć żeby tamto nie uznało go za wariata . Pierwszy złamał się Bill . No i to na dobre wyszło , mam nadzieję .
- Oo patrz ! Rose przyszła z jakimś chłopakiem , widać , że .. fajnie im - powiedziała Sall patrząc na mnie i Janka .
No tak fakt przyszłam z nim i fakt fajnie się z nim bawiłam, ale ... tylko żartowaliśmy . W końcu przyjaźniliśmy się przez ponad dwanaście lat, więc było co wspominać :D
No i poszliśmy tańczyć. Najpierw tylko gadaliśmy i tańczyliśmy , a później genialna ja pocałowałam Janka. Ooł .
- Co Ty odpierdalasz ? -zapytał. Wydawał się mega wkurwiony .
- No co .. ja tylko .
- Co Ty tylko ? - zaczął kierować się ku drzwi .
- Janek ! Gdzie Ty idziesz ?
- Z dala od Ciebie.
- O Rose się nie zapomina.
- Ja będę wyjątkiem .
Co za debil . Pokazałam mu mój zajebisty środkowy paluszek i wkurwiona poszłam . Nieszczęśliwie przechodziłam obok całującej się parki : Billa & Sally.
- Rosey . Co się stało ? - zapytała moja przyjaciółka . Ja ją zignorowałam i poszłam przed siebie.
Ktoś tu mnie chyba nie zna. Co on sobie myśli ? Nie chce z nim chodzić , chciałam się tylko zabawić . No a głupio było by przyjść z nim i iść do innego ,nie ? Więc wybrałam jego . A on ? Kurwa, Kurwa !!
Noo Olciak . Masz powody do radości . Zacieszamy *.* A Ty Natalka masz Janka opierdolić . Foch Forever :c
7. Ja sama nie mogę w to uwieżyć .
- Rose wstawaj - usłyszałam głos mojej ciotki . - Już po jedenastej .
- Ale ja jestem zmęczona - powiedziałam zachrypnięta .
- Trudno . Jak będzie miała męża to będziesz musiała wcześnie wstawać i mu gotować .
- Już jak coś to sobie sam będzie gotował, a w ogóle to ja nie będę miała męża - powiedziałam .
- Chcesz być samotna .
-Nie, chcę się bawić . - powiedziałam i wyszłam z pokoju .
Jeny no . Tu jest jeszcze gorzej niż w domu . Tam chociaż znam ludzi i otoczenie i wiem gdzie się podziać jak mam dosyć sytuacji rodzinnej . A tu nie wiem co i jak . Jeny . Chcę do Australii .
Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie . W kuchni siedziała Sally.
- Co się stało ? - zapytała .
- Nie słyszałaś ? ' Jak będziesz miała męża to będziesz musiała wstawać i mu gotować ' . Kurwa . Ja nie będę miała żadnego męża .
- I o to się wkurwiasz ?
- Tak, bo to naruszenie mojej przestrzeni osobistej .
- Jakiej przestrzeni osobistej ?
- Ciotka się wjebuje w moje życie, moją przestrzeń . Ja wykorzystywałam facetów i będę tak robiła. Chyba , że ciociuni tak zależy to wyjdę za mąż .
- Serio ? - Sall zapytała z niedowierzaniem .
- Tak - już widziałam uśmiech na jej twarzy , ale najwyraźniej nie zrozumiała o czym mówię , więc musiałam dokończyć - Ty rozumiesz ?
- Tak . Moja najlepsza przyjaciółka chce mieć męża .
- Taak i zdradzać go na prawo i lewo .
- Co ?
- Chyba nie sądzisz, że z tym 'swoim mężem ' wytrzymałabym więcej niż tydzień . Na boku miałabym ... dziesięciu , może piętnastu - zachichotałam .
- To nie jest śmieszne .
- Dla Ciebie nie, a dla mnie wręcz przeciwnie .
Po godzinie poszłyśmy się przejść na miasto . Troszkę się pogubiłyśmy . Ale było okej , a wręcz przecudnie dla Sally .
A więc szłyśmy sobie tak w pewnym dużym tłoku . Nagle Sall od tego wszystkiego się zakręciła i wpadła na ' pewnego gościa ' .
- Ojj . Przepraszam , przepraszam . Ja na prawdę nie chciałam , to był wypadek - tłumaczyła się dziewczyna. Osoba na którą wpadła odwróciła się w naszą stronę .
- Nic się nie stało - powiedział. To był ... Kaulitz !!!! - Jestem Bill .
Sally stała jak wryta, więc musiałam wkroczyć do akcji .
- Elówka. Ja jestem Rose, a to moja przyjaciółka Sally.
- Wy chyba nie z tond .
- Niee. Z Australii . Z Sydney .
- Oo . Fajnie . - powiedział Bill .
Uderzyłam lekko przyjaciółkę łokciem w rękę .
- Bardzo fajnie. Tam są piękne plaże - zaczęła mówić .
- Nie wątpie . - uśmiechnął się -Przepraszam dziewczyny , ale się śpieszę. Może wpadniecie dzisiaj na imprezę, co ?
Sall milczała .
- Pewnie, gdzie i o której - zapytałam .
- W klubie ' Hot' dziś o .. dwudziestej ?
- Będziemy - uśmiechnęłam się i razem z Sall poszłam w kierunku domu .
Z wyjściem do klubu był mały problem . Musiałam ostro nakłamać cioci . Powiedziałam , że poznałyśmy dziewczynę imieniem Susan i idziemy z nią na lody i może pochodzić po okolicy i wrócimy późno . Ohohooh. A ta Susan ma na prawdę na imię Bill i zaprosiła nas do klubu . Taa.
No i jesteśmy . Nigdzie nie widziałyśmy Kaulitza . Więc Sall na niego czekałe przed klubem , a ja poszłam się bawić . Poznałam kilku na serio fajnych kolesi . Sama nie wiem jak się zwali , ale byli fajni . I przy okazji dobrze całowali . Heeeh . Moje myślenie .
W tym samym czasie do klubu przyszedł Bill . Wszedł razem z Sally. Poszli i tańczyli razem . Moja przyjaciółka wyglądała na bardzo zadowoloną . Po kilku godzinach tańczenia poszli się napić .
- Lubisz chodzić na takie imprezy ? - zapytał Bill .
- Zazwyczaj to chodzę tylko ze względu na Rosey . - popatrzyła jak całuję się z jednym z tych poznanych .
- Aha. Ale czasem chyba fajnie się tak zabawić ?
- Czasem ? Dla tej wariatki to zawszę, a .. dla mnie czasem .
- A teraz Ci się podoba .
- Tak - Sally mocno się uśmiechnęła . Bill patrzył jej głęboko w oczy . Jakie to słodkie. Ale nawet najsłodszy moment popsuje największa kretynka .
- Ja już idę - powiedziałam - Chłopacy sobie już poszli i nie mam co robić , trafisz do domu , nie ?
- Tak - powiedziała z lekką złością w głosie .
Oooł. Chyba im przerwałam . Pff. Kiepsko . No ale ... to co się przerwie da się złączyć. Ha ha ha . Ta moja logika .
Wychodząc z klubu zobaczyłam jak z samochodu wychodzi jakiś chłopak . Nie przypadkowy , nie byle jaki .
- Janek ? - zapytałam kierując się w jego stronę .
Oczka . Skończyła. Uff. I jak Olciak , jarasz się ? No ja myślę :D
- Ale ja jestem zmęczona - powiedziałam zachrypnięta .
- Trudno . Jak będzie miała męża to będziesz musiała wcześnie wstawać i mu gotować .
- Już jak coś to sobie sam będzie gotował, a w ogóle to ja nie będę miała męża - powiedziałam .
- Chcesz być samotna .
-Nie, chcę się bawić . - powiedziałam i wyszłam z pokoju .
Jeny no . Tu jest jeszcze gorzej niż w domu . Tam chociaż znam ludzi i otoczenie i wiem gdzie się podziać jak mam dosyć sytuacji rodzinnej . A tu nie wiem co i jak . Jeny . Chcę do Australii .
Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie . W kuchni siedziała Sally.
- Co się stało ? - zapytała .
- Nie słyszałaś ? ' Jak będziesz miała męża to będziesz musiała wstawać i mu gotować ' . Kurwa . Ja nie będę miała żadnego męża .
- I o to się wkurwiasz ?
- Tak, bo to naruszenie mojej przestrzeni osobistej .
- Jakiej przestrzeni osobistej ?
- Ciotka się wjebuje w moje życie, moją przestrzeń . Ja wykorzystywałam facetów i będę tak robiła. Chyba , że ciociuni tak zależy to wyjdę za mąż .
- Serio ? - Sall zapytała z niedowierzaniem .
- Tak - już widziałam uśmiech na jej twarzy , ale najwyraźniej nie zrozumiała o czym mówię , więc musiałam dokończyć - Ty rozumiesz ?
- Tak . Moja najlepsza przyjaciółka chce mieć męża .
- Taak i zdradzać go na prawo i lewo .
- Co ?
- Chyba nie sądzisz, że z tym 'swoim mężem ' wytrzymałabym więcej niż tydzień . Na boku miałabym ... dziesięciu , może piętnastu - zachichotałam .
- To nie jest śmieszne .
- Dla Ciebie nie, a dla mnie wręcz przeciwnie .
Po godzinie poszłyśmy się przejść na miasto . Troszkę się pogubiłyśmy . Ale było okej , a wręcz przecudnie dla Sally .
A więc szłyśmy sobie tak w pewnym dużym tłoku . Nagle Sall od tego wszystkiego się zakręciła i wpadła na ' pewnego gościa ' .
- Ojj . Przepraszam , przepraszam . Ja na prawdę nie chciałam , to był wypadek - tłumaczyła się dziewczyna. Osoba na którą wpadła odwróciła się w naszą stronę .
- Nic się nie stało - powiedział. To był ... Kaulitz !!!! - Jestem Bill .
Sally stała jak wryta, więc musiałam wkroczyć do akcji .
- Elówka. Ja jestem Rose, a to moja przyjaciółka Sally.
- Wy chyba nie z tond .
- Niee. Z Australii . Z Sydney .
- Oo . Fajnie . - powiedział Bill .
Uderzyłam lekko przyjaciółkę łokciem w rękę .
- Bardzo fajnie. Tam są piękne plaże - zaczęła mówić .
- Nie wątpie . - uśmiechnął się -Przepraszam dziewczyny , ale się śpieszę. Może wpadniecie dzisiaj na imprezę, co ?
Sall milczała .
- Pewnie, gdzie i o której - zapytałam .
- W klubie ' Hot' dziś o .. dwudziestej ?
- Będziemy - uśmiechnęłam się i razem z Sall poszłam w kierunku domu .
Z wyjściem do klubu był mały problem . Musiałam ostro nakłamać cioci . Powiedziałam , że poznałyśmy dziewczynę imieniem Susan i idziemy z nią na lody i może pochodzić po okolicy i wrócimy późno . Ohohooh. A ta Susan ma na prawdę na imię Bill i zaprosiła nas do klubu . Taa.
No i jesteśmy . Nigdzie nie widziałyśmy Kaulitza . Więc Sall na niego czekałe przed klubem , a ja poszłam się bawić . Poznałam kilku na serio fajnych kolesi . Sama nie wiem jak się zwali , ale byli fajni . I przy okazji dobrze całowali . Heeeh . Moje myślenie .
W tym samym czasie do klubu przyszedł Bill . Wszedł razem z Sally. Poszli i tańczyli razem . Moja przyjaciółka wyglądała na bardzo zadowoloną . Po kilku godzinach tańczenia poszli się napić .
- Lubisz chodzić na takie imprezy ? - zapytał Bill .
- Zazwyczaj to chodzę tylko ze względu na Rosey . - popatrzyła jak całuję się z jednym z tych poznanych .
- Aha. Ale czasem chyba fajnie się tak zabawić ?
- Czasem ? Dla tej wariatki to zawszę, a .. dla mnie czasem .
- A teraz Ci się podoba .
- Tak - Sally mocno się uśmiechnęła . Bill patrzył jej głęboko w oczy . Jakie to słodkie. Ale nawet najsłodszy moment popsuje największa kretynka .
- Ja już idę - powiedziałam - Chłopacy sobie już poszli i nie mam co robić , trafisz do domu , nie ?
- Tak - powiedziała z lekką złością w głosie .
Oooł. Chyba im przerwałam . Pff. Kiepsko . No ale ... to co się przerwie da się złączyć. Ha ha ha . Ta moja logika .
Wychodząc z klubu zobaczyłam jak z samochodu wychodzi jakiś chłopak . Nie przypadkowy , nie byle jaki .
- Janek ? - zapytałam kierując się w jego stronę .
Oczka . Skończyła. Uff. I jak Olciak , jarasz się ? No ja myślę :D
6. W Los Angeles
No więc tak .Obudziłam się wcześnie rano . Dokładnie to obudziła mnie mama mówię, że musimy już jechać jeśli nie chcę spóźnić się na samolot. O to chodzi, że ja chcę się spóźnić ! Jeny no . Co ja będę miała w jakimś Los Angeles ? Tu mam znajomych , plażę , słońce wszystko co do szczęścia takiej cichej i spokojnej Rose potrzebne :D
- No Rose szybciej - zawołał nadopiekuńczy tatuś .
- Jeny no ! Chwilę tak . Ciesz się, że w ogóle tam jadę . Mogę jeszcze zostać . - powiedziałam stanowczo . I tatule się przymknął . Na szczęście. Po chwili poszłam z nim i z mamą do auta. Podwieźli mnie na lotnisko , wyjęli rzeczy i sobie pojechali . Na szczęście była tam już Sally ze swoją mamą, która mnie LUBI bardziej niż moja matka rodzona . Pech ,.
- Dzień dobry - powiedziała do mnie i miło się uśmiechnęła .
- Dla kogo dobry , dla tego dobry - zachichotałam .
- Stało się coś, Rose ?
- Po prostu nie chcę jechać . Zna mnie pani , wie pani jaka jestem . Nie uśmiecha mi się ten wyjazd i tyle - wzruszyłam ramionkami .
- Aa no tak, znam, znam . I nawet Cię rozumiem, nic do gadania nie miałaś .
- Właśnie ! Rodzice mnie nienawidzą
- Oni Cię kochają .
- Nie. Kochają mnie Ci których ranię, a dla których powinna być najważniejsza to mnie nienawidzą !
- Rose przestań !
- Taka prawda, proszę pani .
Mama Sally popatrzyła na mnie z głębokim współczuciem . Ona wie jaka ja jestem, co ja robię . I jakoś problemu z tym nie ma, a moi rodzice mają, oczywiście, bo jak ? Trzeba mieć jakąś ofiarę losu .
Po chwili czasu poszłam z Sall do samolotu. Nie cierpię latać samolotami. Ale .. plusy zawszę jakieś są .
- Sall . Patrz - i wskazałam przystojnego bruneta, który wchodził do samolotu .
- W swoim żywiole jesteś .
Zaśmiałam się. Brunet usiadł na miejscu obok mnie. Jakie szczęście .
- Hej - powiedziałam .
- No hej .
- Rose jestem, a To Sally
- Fajnie, przepraszam, nie mam czasu na rozmowy - powiedział i podszedł do jakiejś rudowłosej i ją pocałował .
- Debil .
- Rosey się wkurzyła - powiedziała Sall .
- Ha ha ha . Zabawne . Taki ładny z taką brzydką .
- Nie wydziwiaj już .
- Nie wydziwiam, stwierdzam fakty .
- Ohohoho . Ty to jesteś w tym najlepsza .
- No widzisz. Powinnam pracować w ' Fakty u Rose . Zapraszam od poniedziałku do piątko o godzinie osiemnastej . Dzień dobry . W dzisiejszym odcinku stwierdzimy niebywały fakt : Przystojny , wysoki brunet, spotyka się z niską , piegowatą , brzydką rudzielcą . Co za sensacja . Jak do tego mogło dojść ? Tego dowiecie się po reklamie :P ' Zajebiste, nie ?
- No, No , No . Rose. Zabieram Cię do telewizji .
- Ohh . Jak mi milusio . A tak w ogóle to jak było na tym przesłuchaniu, no wiesz .. co byłaś w czerwcu . Nie pytałam jeszcze .
- Przesłuchanie jak przesłuchanie - powiedziała Sall i otworzyła gazetkę . - Fajnie było, powiedzieli , że ładnie śpiewam , ładnie mówię teks i mam śliczny głos , i że odezwą się do mnie w wrześniu , po wakacjach . Tyle .
- A chciałabyś tam występować ?
- No jak nie jak tak ? To moje marzenie, ale nie wiem czy mi się uda. Byli lepsi ode mnie.
- Taa. Pierdolenie. Laska, Ty jesteś najlepsza. Na pewno dostaniesz główną rolę w tym teatrze. A co to za przedstawienie ?
- ' Romeo & Julia '
- O to ja sobie usiądę w pierwszym rzędzie i będę patrzyła jak moja najlepsza przyjaciółka Sally Mender gra rolę Julii w tak pięknej sztuce .
- Ohohoho .To sobie będziesz musiała poczekać .
- Wcale nie ! Wieżę w Ciebie .
I już. Doleciałyśmy . Na lotnisku czekała na nas ciocia Kelli. Ta wspaniała dla której musiałam zostawić Australię .
- Dziewczynki , jesteście jak dobrze.
- Ciocia, to jest Sally .
- Miło mi proszę pani - powiedziała grzecznie moja przyjaciółka .
- Mów mi Kelli - odparła ciocia . - Chodźcie oprowadzę Was po Los Angeles .
- Ja nie wiem czym tu się tak jarać - powiedziałam do Sally obojętnie - Zwykłe miasto. Jedyne co mi się spodobało to ten klub od szesnastego roku życia, ten .. ' Red Drink ' czy jakoś tak .
- Laska jesteśmy w Los Angeles - krzyknęła uradowana Sally .
- Sydney lepsze.
- Trudno Cię zadowolić .
- No cóż . Takie już jest życie . - uśmiechnęłam się - Okej, to ja idę spać, kolorowych .
- Wzajemnie .
Rozdzialik skończony . Jesteśmy se Olciak w Los Angeles . Mam nadzieję, że Ci się kolejny rozdział spodoba , bo jest ... specjalny *.*
- No Rose szybciej - zawołał nadopiekuńczy tatuś .
- Jeny no ! Chwilę tak . Ciesz się, że w ogóle tam jadę . Mogę jeszcze zostać . - powiedziałam stanowczo . I tatule się przymknął . Na szczęście. Po chwili poszłam z nim i z mamą do auta. Podwieźli mnie na lotnisko , wyjęli rzeczy i sobie pojechali . Na szczęście była tam już Sally ze swoją mamą, która mnie LUBI bardziej niż moja matka rodzona . Pech ,.
- Dzień dobry - powiedziała do mnie i miło się uśmiechnęła .
- Dla kogo dobry , dla tego dobry - zachichotałam .
- Stało się coś, Rose ?
- Po prostu nie chcę jechać . Zna mnie pani , wie pani jaka jestem . Nie uśmiecha mi się ten wyjazd i tyle - wzruszyłam ramionkami .
- Aa no tak, znam, znam . I nawet Cię rozumiem, nic do gadania nie miałaś .
- Właśnie ! Rodzice mnie nienawidzą
- Oni Cię kochają .
- Nie. Kochają mnie Ci których ranię, a dla których powinna być najważniejsza to mnie nienawidzą !
- Rose przestań !
- Taka prawda, proszę pani .
Mama Sally popatrzyła na mnie z głębokim współczuciem . Ona wie jaka ja jestem, co ja robię . I jakoś problemu z tym nie ma, a moi rodzice mają, oczywiście, bo jak ? Trzeba mieć jakąś ofiarę losu .
Po chwili czasu poszłam z Sall do samolotu. Nie cierpię latać samolotami. Ale .. plusy zawszę jakieś są .
- Sall . Patrz - i wskazałam przystojnego bruneta, który wchodził do samolotu .
- W swoim żywiole jesteś .
Zaśmiałam się. Brunet usiadł na miejscu obok mnie. Jakie szczęście .
- Hej - powiedziałam .
- No hej .
- Rose jestem, a To Sally
- Fajnie, przepraszam, nie mam czasu na rozmowy - powiedział i podszedł do jakiejś rudowłosej i ją pocałował .
- Debil .
- Rosey się wkurzyła - powiedziała Sall .
- Ha ha ha . Zabawne . Taki ładny z taką brzydką .
- Nie wydziwiaj już .
- Nie wydziwiam, stwierdzam fakty .
- Ohohoho . Ty to jesteś w tym najlepsza .
- No widzisz. Powinnam pracować w ' Fakty u Rose . Zapraszam od poniedziałku do piątko o godzinie osiemnastej . Dzień dobry . W dzisiejszym odcinku stwierdzimy niebywały fakt : Przystojny , wysoki brunet, spotyka się z niską , piegowatą , brzydką rudzielcą . Co za sensacja . Jak do tego mogło dojść ? Tego dowiecie się po reklamie :P ' Zajebiste, nie ?
- No, No , No . Rose. Zabieram Cię do telewizji .
- Ohh . Jak mi milusio . A tak w ogóle to jak było na tym przesłuchaniu, no wiesz .. co byłaś w czerwcu . Nie pytałam jeszcze .
- Przesłuchanie jak przesłuchanie - powiedziała Sall i otworzyła gazetkę . - Fajnie było, powiedzieli , że ładnie śpiewam , ładnie mówię teks i mam śliczny głos , i że odezwą się do mnie w wrześniu , po wakacjach . Tyle .
- A chciałabyś tam występować ?
- No jak nie jak tak ? To moje marzenie, ale nie wiem czy mi się uda. Byli lepsi ode mnie.
- Taa. Pierdolenie. Laska, Ty jesteś najlepsza. Na pewno dostaniesz główną rolę w tym teatrze. A co to za przedstawienie ?
- ' Romeo & Julia '
- O to ja sobie usiądę w pierwszym rzędzie i będę patrzyła jak moja najlepsza przyjaciółka Sally Mender gra rolę Julii w tak pięknej sztuce .
- Ohohoho .To sobie będziesz musiała poczekać .
- Wcale nie ! Wieżę w Ciebie .
I już. Doleciałyśmy . Na lotnisku czekała na nas ciocia Kelli. Ta wspaniała dla której musiałam zostawić Australię .
- Dziewczynki , jesteście jak dobrze.
- Ciocia, to jest Sally .
- Miło mi proszę pani - powiedziała grzecznie moja przyjaciółka .
- Mów mi Kelli - odparła ciocia . - Chodźcie oprowadzę Was po Los Angeles .
- Ja nie wiem czym tu się tak jarać - powiedziałam do Sally obojętnie - Zwykłe miasto. Jedyne co mi się spodobało to ten klub od szesnastego roku życia, ten .. ' Red Drink ' czy jakoś tak .
- Sydney lepsze.
- Trudno Cię zadowolić .
- No cóż . Takie już jest życie . - uśmiechnęłam się - Okej, to ja idę spać, kolorowych .
- Wzajemnie .
Rozdzialik skończony . Jesteśmy se Olciak w Los Angeles . Mam nadzieję, że Ci się kolejny rozdział spodoba , bo jest ... specjalny *.*
czwartek, 26 grudnia 2013
5. O Rose się nie zapomina :D
Po ostatnim wydarzeniu doszłam do wielkiego wniosku , że Sally z nikim się nie równa. Jest jedyna, niepowtarzalna i niesamowita . Nikt mi jej nie zastąpi . Ona zawszę jest , była i będzie na pierwszy miejscu. Żaden chłopak mi jej nie zastąpi . Nikt, no po prostu nikt.
Za dwa dni ten cholerny wyjazd. Nie no . Ja nie chcę tam jechać . Ale mamusi i tatuś o wszystko zadbali . Już jestem spakowana . No ale skoro .. wyjadę to .. muszą mnie tu jakoś zapamiętać :D
Zeszłam po cichu ze schodów kierując się ku drzwi wyjściowych.
- Gdzie idziesz ? - zapytał tata.
- Do Sall, miałam u niej nocować, nie pamiętasz ?
- A no tak .
I wyszłam . Oj tato, tato . Tylko nie wiesz, że będę troszkę dalej od domu Sally i pójdę w przeciwnym kierunku :D Zabawić się trzeba, nie ? I ruszyłam w miejsce gdzie miała się odbywać impreza . Czekała już tam na mnie przyjaciółka .
- I jak ?
- Super , idziemy ?
- Pewnie - krzyknęłam .
I poszłyśmy . Było głośno i można było zaszaleć . Całkiem przypadkiem spotkałam moich dawnych " kolegów " i się z nimi bawiłam . Jak to miło tak sobie spotkać ludzi z młodości . Dawno ich nie widziałam . Chodziłam i z jednym i z drugim , jak miałam czternaście lat. Troszkę czasu minęło. Jeden to się chyba z tond wyprowadził . Ale nie wiem . Szczerze to nie ważne, ważne , że ich spotkałam .
- Ty się nic nie zmieniłaś - powiedział chłopak .
- To dobrze .
- No wiesz ja od kąt z Tobą zerwałem i zagościłem w nowej okolicy mam dziewczynę , już ponad rok .
- Oo . No jak fajnie, dłużej niż ja . Ale super, super szczęści .
- Dłużej, dłużej , ale o Tobie i tak nigdy nie zapomnę, bo jesteś niezapomniana . Dziękuję.
- Tak trudno Rose zapomnieć .
- Trudno , ale ze związku da się wyjść bez łez .
- Powiedz to Tayler'owi .
- A co płakał po Tobie ? - chłopak się zaśmiał.
- Nie, no nie. Tak tragiczne to chyba nie jest . Ale wiesz chodziłam z nim i zrywałam parę razy , a teraz mi spokoju nie daje.
- Zakochał się .
- Weź przestań . Ja nie szukam związku on tym bardziej .
- Ale jakiś powód musi mieć, nie ?
- Inne go nie chcą - zachichotałam . - Serio nie wiem o co chodzi , ale jak wyjadę to mam nadzieję, że zapomni . Ja związku na stałe nie szukam, a z nim już być nie chcę . Chyba byliśmy razem z pięć razy . Koniec .
- Gdzie wyjeżdżasz ?
- Do Los Angeles - westchnęłam - Do ciotki , rodzice chcą się mnie pozbyć .
- Przestań ! Ciebie się nikt pozbyć by nie chciał.
- Oni są wyjątkiem . Ojciec chciał na mnie rękę podnieść , bo se mam ciągle innego chłopaka .
- Poważne to jednak .
- Nom troszkę . Ale dobra, chuj z tym . Ja tu przyszłam się bawić, no chodź - pociągnęłam go za rękę i zaczęłam tańczyć .
Fajnie jest tak sobie z kimś pogadać . Z Sall najlepiej , ale .. inni też dobrze słuchają . Zastanawia mnie tylko dlaczego każdy chłopak tak dobrze o mnie mówi, mimo iż .. no bawiłam się tylko nim ,tak ? No szczerość . Spotkaliśmy się, całowaliśmy , a za dwa dni pokazałam mu fucka i odeszłam . A oni jednak " Nie da się o Tobie zapomnieć itp " . A rodzice ? Nie patrzą na mnie tak jak inni . Są z innej planety , kurwa.
Po kolejnych godzinach tańczenia poszłam się napić . Niestety spotkałam Tayler'a .
- Hej mała.
- Zostaw mnie.
- Znowu brak humorku ?
- Tak , jak Ciebie widzę .
- Co się stało ?
- Wyjeżdżam , kurwa - powiedziałam i poleciałam do łazienki . Była tam Sally.
- Co tam lecisz ?
- No tego debila , Taylera spotkałam . Mam nadzieję , że jak wrócimy z tego cholernego Los Angeles to zapomni , że kiedykolwiek z nim chodziłam .
- Łatwiej by było gdyby o Tobie zapomniał .
- O mnie podoba się nie zapomina - zachichotałam .
- Nie wiem jak Ty , ale jestem padnięta, idziemy do domu ?
- Tak ja już też się natańczyłam z tym z gimnazjum , poczekaj powiem mu, że idziemy .
Pożegnałam się z kolegą i razem z Sally poszłam do domu .
Okej . I mamy rozdzialik .
Za dwa dni ten cholerny wyjazd. Nie no . Ja nie chcę tam jechać . Ale mamusi i tatuś o wszystko zadbali . Już jestem spakowana . No ale skoro .. wyjadę to .. muszą mnie tu jakoś zapamiętać :D
Zeszłam po cichu ze schodów kierując się ku drzwi wyjściowych.
- Gdzie idziesz ? - zapytał tata.
- Do Sall, miałam u niej nocować, nie pamiętasz ?
- A no tak .
I wyszłam . Oj tato, tato . Tylko nie wiesz, że będę troszkę dalej od domu Sally i pójdę w przeciwnym kierunku :D Zabawić się trzeba, nie ? I ruszyłam w miejsce gdzie miała się odbywać impreza . Czekała już tam na mnie przyjaciółka .
- I jak ?
- Super , idziemy ?
- Pewnie - krzyknęłam .
I poszłyśmy . Było głośno i można było zaszaleć . Całkiem przypadkiem spotkałam moich dawnych " kolegów " i się z nimi bawiłam . Jak to miło tak sobie spotkać ludzi z młodości . Dawno ich nie widziałam . Chodziłam i z jednym i z drugim , jak miałam czternaście lat. Troszkę czasu minęło. Jeden to się chyba z tond wyprowadził . Ale nie wiem . Szczerze to nie ważne, ważne , że ich spotkałam .
- Ty się nic nie zmieniłaś - powiedział chłopak .
- To dobrze .
- No wiesz ja od kąt z Tobą zerwałem i zagościłem w nowej okolicy mam dziewczynę , już ponad rok .
- Oo . No jak fajnie, dłużej niż ja . Ale super, super szczęści .
- Dłużej, dłużej , ale o Tobie i tak nigdy nie zapomnę, bo jesteś niezapomniana . Dziękuję.
- Tak trudno Rose zapomnieć .
- Trudno , ale ze związku da się wyjść bez łez .
- Powiedz to Tayler'owi .
- A co płakał po Tobie ? - chłopak się zaśmiał.
- Nie, no nie. Tak tragiczne to chyba nie jest . Ale wiesz chodziłam z nim i zrywałam parę razy , a teraz mi spokoju nie daje.
- Zakochał się .
- Weź przestań . Ja nie szukam związku on tym bardziej .
- Ale jakiś powód musi mieć, nie ?
- Inne go nie chcą - zachichotałam . - Serio nie wiem o co chodzi , ale jak wyjadę to mam nadzieję, że zapomni . Ja związku na stałe nie szukam, a z nim już być nie chcę . Chyba byliśmy razem z pięć razy . Koniec .
- Gdzie wyjeżdżasz ?
- Do Los Angeles - westchnęłam - Do ciotki , rodzice chcą się mnie pozbyć .
- Przestań ! Ciebie się nikt pozbyć by nie chciał.
- Oni są wyjątkiem . Ojciec chciał na mnie rękę podnieść , bo se mam ciągle innego chłopaka .
- Poważne to jednak .
- Nom troszkę . Ale dobra, chuj z tym . Ja tu przyszłam się bawić, no chodź - pociągnęłam go za rękę i zaczęłam tańczyć .
Fajnie jest tak sobie z kimś pogadać . Z Sall najlepiej , ale .. inni też dobrze słuchają . Zastanawia mnie tylko dlaczego każdy chłopak tak dobrze o mnie mówi, mimo iż .. no bawiłam się tylko nim ,tak ? No szczerość . Spotkaliśmy się, całowaliśmy , a za dwa dni pokazałam mu fucka i odeszłam . A oni jednak " Nie da się o Tobie zapomnieć itp " . A rodzice ? Nie patrzą na mnie tak jak inni . Są z innej planety , kurwa.
Po kolejnych godzinach tańczenia poszłam się napić . Niestety spotkałam Tayler'a .
- Hej mała.
- Zostaw mnie.
- Znowu brak humorku ?
- Tak , jak Ciebie widzę .
- Co się stało ?
- Wyjeżdżam , kurwa - powiedziałam i poleciałam do łazienki . Była tam Sally.
- Co tam lecisz ?
- No tego debila , Taylera spotkałam . Mam nadzieję , że jak wrócimy z tego cholernego Los Angeles to zapomni , że kiedykolwiek z nim chodziłam .
- Łatwiej by było gdyby o Tobie zapomniał .
- O mnie podoba się nie zapomina - zachichotałam .
- Nie wiem jak Ty , ale jestem padnięta, idziemy do domu ?
- Tak ja już też się natańczyłam z tym z gimnazjum , poczekaj powiem mu, że idziemy .
Pożegnałam się z kolegą i razem z Sally poszłam do domu .
Okej . I mamy rozdzialik .
4. Wybacz mi .
Rano obudziłam się z totalnymi wyrzutami sumienia . Jaką ja jestem debilką. Tak się zachować i to jeszcze wobec Sally. Jestem .. najgorszą przyjaciółką na świecie, a Sall zasługuje na nagrodę . Zawszę mnie pocieszała, wspierała, a ja jej taką akcję odpierdalam . Kurwa. No, ale .. wczoraj głową nie myślałam , może teraz bym łaskawie zaczęła .
Wzięłam telefon i zaczęłam dzwonić .
- Hallo - odezwał się głos z komórki .
- No hej Dylan, a tej strony Rose, pamiętasz ?
- Trudno o Tobie zapomnieć .
- Oo . Jak miło. Pewna osoba mogłaby o mnie zapomnieć , ale ja nie w tej sprawie .
- A w jakiej ?
- Pamiętasz Sally, moja przyjaciółka .
- Tak , kojarzę .
- No właśnie . Pokłóciłyśmy się i to mocno . Powiedziałam, że ... że nasza przyjaźń mnie nie obchodzi i chciałabym ją przeprosić .
- Okej , a jak pomóc .
- To wielka fanka Kaulitza .
- Okej , podrzucę Ci coś przed dwunastą, okej ?
- Spoko, dziękuję, odwdzięczę się .
- No kto jak kto , ale Tobie to chyba najlepiej wychodzi .
- Oj już przestań !
- Pa .
- Na razie .
Rozłączyłam się . Już nie mogę się doczekać :D Tak strasznie chcę jej wszystko wyjaśnić , powiedzieć .
Jeny . Już po dwunastej, a Dylana jeszcze nie ma . Muszę jak najszybciej iść do Sall . Zadzwonił dzwonek do drzwi . Otworzyłam je szybko .
- O Jeny , Jeny , Jeny . - krzyknęłam .
- Zły prezent ? - zapytał niepewnie chłopak .
- Zajebisty , dziękuję - pocałowałam go lekko w policzek i poleciałam z moją niespodzianką do przyjaciółki .
Zapukałam cicho do drzwi . Przed nimi ustawiłam Kaulitza z kartonu i czekałam aż Sally mi otworzy .
- Przepraszam - powiedziałam gdy ujrzałam ją w drzwiach .
- Wariatka ! - powiedziała i mnie przytuliła - A Bill to dla mnie ?
- Oczywiście ! Muszę jakoś odkupić swoje grzechy .
- I odkupiłam . Piękny jest .
- Bo Twój - powiedziałam i uśmiechnęłam się - A to wczoraj to .. w emocjach , ja w cale tak nie sądzą. Ty jesteś najważniejsza , bo jesteś moją przyjaciółką i jedyną osobą za którą bym w ogień skoczyła. Za chłopakiem nie warto , a za taką laską jak Ty to wszędzie warto .
No ,No , No . Ola podoba się prezent ? Ja mam nadzieję :D
Wzięłam telefon i zaczęłam dzwonić .
- Hallo - odezwał się głos z komórki .
- No hej Dylan, a tej strony Rose, pamiętasz ?
- Trudno o Tobie zapomnieć .
- Oo . Jak miło. Pewna osoba mogłaby o mnie zapomnieć , ale ja nie w tej sprawie .
- A w jakiej ?
- Pamiętasz Sally, moja przyjaciółka .
- Tak , kojarzę .
- No właśnie . Pokłóciłyśmy się i to mocno . Powiedziałam, że ... że nasza przyjaźń mnie nie obchodzi i chciałabym ją przeprosić .
- Okej , a jak pomóc .
- To wielka fanka Kaulitza .
- Okej , podrzucę Ci coś przed dwunastą, okej ?
- Spoko, dziękuję, odwdzięczę się .
- No kto jak kto , ale Tobie to chyba najlepiej wychodzi .
- Oj już przestań !
- Pa .
- Na razie .
Rozłączyłam się . Już nie mogę się doczekać :D Tak strasznie chcę jej wszystko wyjaśnić , powiedzieć .
Jeny . Już po dwunastej, a Dylana jeszcze nie ma . Muszę jak najszybciej iść do Sall . Zadzwonił dzwonek do drzwi . Otworzyłam je szybko .
- O Jeny , Jeny , Jeny . - krzyknęłam .
- Zły prezent ? - zapytał niepewnie chłopak .
- Zajebisty , dziękuję - pocałowałam go lekko w policzek i poleciałam z moją niespodzianką do przyjaciółki .
Zapukałam cicho do drzwi . Przed nimi ustawiłam Kaulitza z kartonu i czekałam aż Sally mi otworzy .
- Przepraszam - powiedziałam gdy ujrzałam ją w drzwiach .
- Wariatka ! - powiedziała i mnie przytuliła - A Bill to dla mnie ?
- Oczywiście ! Muszę jakoś odkupić swoje grzechy .
- I odkupiłam . Piękny jest .
- Bo Twój - powiedziałam i uśmiechnęłam się - A to wczoraj to .. w emocjach , ja w cale tak nie sądzą. Ty jesteś najważniejsza , bo jesteś moją przyjaciółką i jedyną osobą za którą bym w ogień skoczyła. Za chłopakiem nie warto , a za taką laską jak Ty to wszędzie warto .
No ,No , No . Ola podoba się prezent ? Ja mam nadzieję :D
3. Jestem dobra ? Nie skoro tak się stało !
Poszłam spać z faktem iż dokładnie 1 lipca mam jechać do pieprzonego Los Angeles do mojej ciotki . Obudziłam się jeszcze gorzej wkurzona niż byłam wieczorem . Dlaczego ? No dlaczego ? Dlaczego ja nie mogę żyć normalnie, co ? Chcę tu zostać . Nie obchodzi mnie jakieś Los Angeles . Jeny . Za tydzień wyjeżdżam . Nie dokładnie, za tydzień w poniedziałek , a dziś jest sobota . W ogóle ostatni tydzień szkoły. Smutno troszkę /. Ale trzeba żyć dalej , w Los Angeles .
Ubrałam się i wyszłam z domu nie patrząc na moich rodziców, którzy się cieszą ze " swojej wygranej " . Jeny no ! Czemu oni tacy są ? Zawszę muszą dopiąć swego . Ale ... szczerze w Los Angeles mogą być lepsi chłopacy , tu mnie wszyscy znają, a tam o Rose nie było mowy . Ale to nie zmienia faktu iż chcę zostać .
Koło lodziarni stała uśmiechnięta Sall .
- Wiesz już ? - zapytała .
- Co ?
- Jedziemy do Los Angeles !!! - zaczęła skakać z radości .
- Lepszą informacją byłby fakt , że Taylor ma mnie już serdecznie dość
- Serio?
- Tak ! Nie obchodzi mnie jakieś Los Angeles . Chcę zostać tu !!
- Czemu ? Na Los Angeles też są chłopacy , może nawet lepsi .
- Chuj mnie to ! Tu jest moje terytorium , moje pole . Znają mnie, wiedzą jaka jestem . Skąd ja mama wiedzieć , że inni będą tacy sami , co ?
- Każdy facet jest taki sam .
- Nie ważna. Chcę zostać , nie chcę tak jechać , kurwa no - krzyknęłam .
- Rose ! Ja Cię nie poznaje. Ty .. Ty zawszę jesteś taka dobra , a jak powiem coś o Twoim życiu to zaraz się wściekasz .
- Ja dobra ?
- Tak !
- Nie jestem dobra .
- To czemu ludziom pomagasz, na zbiórki chodzisz, no czemu no ?
- Bo lubię , bo chcę żeby ktoś był szczęśliwi , a nie .. taki jak ja . Jedyne co mi daje szczęście to faceci .
- A nasz przyjaźń ?
- Walę to ! - krzyknęłam i poszłam w inną stronę .
Jeny ! Jaką ja jestem egoistką . Z nikim się kurwa nie liczę. Co ja narobiłam ?
I ja jestem dobra ? Nie, nie jestem skoro tak się stało. Skoro pokłóciłam się z Sally, moją najlepszą przyjaciółką z którą się nigdy nie kłóciłam i była dla mnie jak siostra, to nie dobra nie jestem . Jestem zła, okrutna . I w ogóle nie używam głowy do myślenia .
No dobra :D Starczy. Olka się niecierpliwiła. Proszę ! :>
Ubrałam się i wyszłam z domu nie patrząc na moich rodziców, którzy się cieszą ze " swojej wygranej " . Jeny no ! Czemu oni tacy są ? Zawszę muszą dopiąć swego . Ale ... szczerze w Los Angeles mogą być lepsi chłopacy , tu mnie wszyscy znają, a tam o Rose nie było mowy . Ale to nie zmienia faktu iż chcę zostać .
Koło lodziarni stała uśmiechnięta Sall .
- Wiesz już ? - zapytała .
- Co ?
- Jedziemy do Los Angeles !!! - zaczęła skakać z radości .
- Lepszą informacją byłby fakt , że Taylor ma mnie już serdecznie dość
- Serio?
- Tak ! Nie obchodzi mnie jakieś Los Angeles . Chcę zostać tu !!
- Czemu ? Na Los Angeles też są chłopacy , może nawet lepsi .
- Chuj mnie to ! Tu jest moje terytorium , moje pole . Znają mnie, wiedzą jaka jestem . Skąd ja mama wiedzieć , że inni będą tacy sami , co ?
- Każdy facet jest taki sam .
- Nie ważna. Chcę zostać , nie chcę tak jechać , kurwa no - krzyknęłam .
- Rose ! Ja Cię nie poznaje. Ty .. Ty zawszę jesteś taka dobra , a jak powiem coś o Twoim życiu to zaraz się wściekasz .
- Ja dobra ?
- Tak !
- Nie jestem dobra .
- To czemu ludziom pomagasz, na zbiórki chodzisz, no czemu no ?
- Bo lubię , bo chcę żeby ktoś był szczęśliwi , a nie .. taki jak ja . Jedyne co mi daje szczęście to faceci .
- A nasz przyjaźń ?
- Walę to ! - krzyknęłam i poszłam w inną stronę .
Jeny ! Jaką ja jestem egoistką . Z nikim się kurwa nie liczę. Co ja narobiłam ?
I ja jestem dobra ? Nie, nie jestem skoro tak się stało. Skoro pokłóciłam się z Sally, moją najlepszą przyjaciółką z którą się nigdy nie kłóciłam i była dla mnie jak siostra, to nie dobra nie jestem . Jestem zła, okrutna . I w ogóle nie używam głowy do myślenia .
No dobra :D Starczy. Olka się niecierpliwiła. Proszę ! :>
środa, 25 grudnia 2013
2. Buntuje sie.
Szłam sobie sama , uliczką miasta i tak myślałam " Czego oni ode mnie chcieli , co ? Dlaczego ja mam takich rodziców. Inni rodzice są spoko, a moi ? Tylko się czepiają ". Nagle .. nic nie widziałam . Na moich oczach pojawiły się czyjeś dłonie. Odwróciłam się. To Taylor. Ten mój .. były,były,były chłopak :D
- Cześć słoneczko - powiedział .
- Spierdalaj - odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie. Ten złapał mnie za nadgarstek i przysunął do siebie.
- Co się stało ?
- Nie Twój interes , dobra ? - powiedziałam po chamsku .
- A co taka zła ?
- Wal się . Już na prawdę żadna Cię nie chce, poza mną ?
- Oo . Czyli jednak mnie chcesz .
- Jeny ! Nie to chciałam powiedzieć .
- A co ?
- Czy już żadna Cię nie chce i musisz przychodzić do mnie ?
- Może chce, może nie chce, ale Ty i tak jesteś lepsza .
- Zajebiście, możesz mnie już zostawić ?
Chłopak nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Nie no . On to jest jeszcze gorszy niż ja. Mówię spadaj, a on swoje. A najgorsze, że to mi się kiedyś w nim podobało. Ha ha ha . Teraz ... to jest tylko tak . On mi się już znudził, a ja mu chyba nie. Jaka szkoda .
- Teraz możesz mnie zostawić ? - zapytałam .
- A powiesz co się stało ?
- Nie - krzyknęłam , pokiwałam mu i poszłam przed siebie.
Dlaczego ... dlaczego ludzie są tacy, że nigdy nic nie rozumieją? Ja swoje , on swoje i tak w kółko . Przechodziłam akurat koło szkoły i spotkałam sobie Sally.
- Siema - powiedziałam .
- Heej , nie w domu ?
- Weź przestań. Ojciec się na mnie wydarł. Nie wiem o co mu chodzi . Przeszkadza mu , że zmieniam chłopaków szybciej niż rękawiczki . Mówi do mnie jak do jakiejś dziwki . Ja tylko się bawię .
- Właśnie, chodź do mnie. Pogadamy se , a jak ochłoniesz wrócisz do domu .
- Okej .
I Razem z Sally poszłam do jej domu . Nikogo nie było. Obydwie ruszyłyśmy do jej pokoju . Pokoju obwieszonymi plakatami Billa Kaulitza . Sally go kocha . Dałaby wszystko za t, żeby go spotkać , pogadać z nim , poznać go . Chciałabym żeby tak się stało. W końcu do moja przyjaciółka i chcę dla niej jak najlepiej :D
- To co tam mówili Twoi rodzice ?
- Tata się czepiał, że usiadłam na stoliku do kawy , a później jak powiedziałam, że mi się śpieszy to powiedział do mnie jak do jakiejś dziwki , że znowu muszę iść do swojego nowego chłopaka .
- Nie Ty jedna masz ciągle nowego chłopaka - powiedziała Sally .
- Właśnie. A Taylor to ma chyba na mnie jakiegoś jobla, bo mnie znowu dzisiaj zaczepił .
- Podobasz mu się .
- Laska, ja związku nie szukam , chcę się bawić .
I tak sobie rozmawiałyśmy . Potem przeszłyśmy na temat Billa . Sall opowiadała mi jak się stało, że jest jej idolem i w ogóle. W końcu zaczęło się robić późno i niestety musiałam wracać do domu . Tym razem nie natknęłam się na mojego byłego, ani na wkurwiających rodziców. Byłam sama :D
W kuchni na blacie znalazłam karteczkę z napisem " Przeczytaj ten lis " . Wzięłam kopertę , była otwarta i zaczęłam czytać . W momencie gdy skończyłam przyszła mama i tata .
- Nie ! - krzyknęłam .
- Co?
- Nigdzie nie jadę .
- Ojj jedziesz, jedziesz .
- Nie , zostaję tu .
- Tak , z tymi swoimi kolesiami .
- O tak . Co ja się zabawić nie mogę . Jak będę miała trzydzieści lat to sobie kogoś na stałe znajdę, ale nie teraz i nigdzie nie jadę .
- Rose jedziesz ! - powiedziała mama - Rozmawialiśmy z rodzicami Sally, ona pojedzie z Tobą .
- Noo . Pozwalacie mi zostawić przyjaciółkę .
- Tak , ciesz się .
- Tylko dlatego, że jest cicha, gdyby była taka jak ja nie pozwolilibyście mi się do niej zbliżyć ! Już nie jestem Waszą pięcioletnią córeczką !
- Ale nie jesteś też pełnoletni i zrobisz to co Ci każemy .
- Pięknie - powiedziałam i poleciałam do swojego pokoju .
- Cześć słoneczko - powiedział .
- Spierdalaj - odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie. Ten złapał mnie za nadgarstek i przysunął do siebie.
- Co się stało ?
- Nie Twój interes , dobra ? - powiedziałam po chamsku .
- A co taka zła ?
- Wal się . Już na prawdę żadna Cię nie chce, poza mną ?
- Oo . Czyli jednak mnie chcesz .
- Jeny ! Nie to chciałam powiedzieć .
- A co ?
- Czy już żadna Cię nie chce i musisz przychodzić do mnie ?
- Może chce, może nie chce, ale Ty i tak jesteś lepsza .
- Zajebiście, możesz mnie już zostawić ?
Chłopak nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Nie no . On to jest jeszcze gorszy niż ja. Mówię spadaj, a on swoje. A najgorsze, że to mi się kiedyś w nim podobało. Ha ha ha . Teraz ... to jest tylko tak . On mi się już znudził, a ja mu chyba nie. Jaka szkoda .
- Teraz możesz mnie zostawić ? - zapytałam .
- A powiesz co się stało ?
- Nie - krzyknęłam , pokiwałam mu i poszłam przed siebie.
Dlaczego ... dlaczego ludzie są tacy, że nigdy nic nie rozumieją? Ja swoje , on swoje i tak w kółko . Przechodziłam akurat koło szkoły i spotkałam sobie Sally.
- Siema - powiedziałam .
- Heej , nie w domu ?
- Weź przestań. Ojciec się na mnie wydarł. Nie wiem o co mu chodzi . Przeszkadza mu , że zmieniam chłopaków szybciej niż rękawiczki . Mówi do mnie jak do jakiejś dziwki . Ja tylko się bawię .
- Właśnie, chodź do mnie. Pogadamy se , a jak ochłoniesz wrócisz do domu .
- Okej .
I Razem z Sally poszłam do jej domu . Nikogo nie było. Obydwie ruszyłyśmy do jej pokoju . Pokoju obwieszonymi plakatami Billa Kaulitza . Sally go kocha . Dałaby wszystko za t, żeby go spotkać , pogadać z nim , poznać go . Chciałabym żeby tak się stało. W końcu do moja przyjaciółka i chcę dla niej jak najlepiej :D
- To co tam mówili Twoi rodzice ?
- Tata się czepiał, że usiadłam na stoliku do kawy , a później jak powiedziałam, że mi się śpieszy to powiedział do mnie jak do jakiejś dziwki , że znowu muszę iść do swojego nowego chłopaka .
- Nie Ty jedna masz ciągle nowego chłopaka - powiedziała Sally .
- Właśnie. A Taylor to ma chyba na mnie jakiegoś jobla, bo mnie znowu dzisiaj zaczepił .
- Podobasz mu się .
- Laska, ja związku nie szukam , chcę się bawić .
I tak sobie rozmawiałyśmy . Potem przeszłyśmy na temat Billa . Sall opowiadała mi jak się stało, że jest jej idolem i w ogóle. W końcu zaczęło się robić późno i niestety musiałam wracać do domu . Tym razem nie natknęłam się na mojego byłego, ani na wkurwiających rodziców. Byłam sama :D
W kuchni na blacie znalazłam karteczkę z napisem " Przeczytaj ten lis " . Wzięłam kopertę , była otwarta i zaczęłam czytać . W momencie gdy skończyłam przyszła mama i tata .
- Nie ! - krzyknęłam .
- Co?
- Nigdzie nie jadę .
- Ojj jedziesz, jedziesz .
- Nie , zostaję tu .
- Tak , z tymi swoimi kolesiami .
- O tak . Co ja się zabawić nie mogę . Jak będę miała trzydzieści lat to sobie kogoś na stałe znajdę, ale nie teraz i nigdzie nie jadę .
- Rose jedziesz ! - powiedziała mama - Rozmawialiśmy z rodzicami Sally, ona pojedzie z Tobą .
- Noo . Pozwalacie mi zostawić przyjaciółkę .
- Tak , ciesz się .
- Tylko dlatego, że jest cicha, gdyby była taka jak ja nie pozwolilibyście mi się do niej zbliżyć ! Już nie jestem Waszą pięcioletnią córeczką !
- Ale nie jesteś też pełnoletni i zrobisz to co Ci każemy .
- Pięknie - powiedziałam i poleciałam do swojego pokoju .
1. Taka norma w moim życiu .
Elówka :D Jestem Rose . Mam 16 lat . Rodzice uważają mnie za niegrzeczną córeczkę . Nigdy nią nie byłam i nie będę ! Po prostu ... chodzę własnymi drogami . Tak jak oni . Cały czas było okej , ale teraz ... od kąt mama dostała od babci firmę , a tata awansował wszystko się zmieniło . Nie mają dla mnie czasu , krytykują mnie , czepiają się . " Rose jak Ty się ubierasz ? Rose co Ty robisz ? Rose jak Ty się odzywasz ?" Kurwa no ! Moje życie , moja sprawa . Nikt im nie kazał mieć córki , a później ją olewać , tak ? Sami postanowili tak zrobić , więc mają . Ohh .Jedyna osoba jaka mnie rozumie to Sally , moja najlepsza przyjaciółka. Na tej lasce to ja mogę polegać :D Na szczęście.
- Rose - krzyknęła mama - Wstawaj, bo się do szkoły spóźnisz - taa. Oni by się tylko mnie pozbyli . Na szczęście za tydzień wakacje. Odpocznę od nich , a oni ode mnie. Ja będę podrywała wszystkich chłopaków, a oni będą siedzieli w tej nudnej firmie. A proszę !
Ubrałam sie i zeszłam do kuchni .
- Hej - powiedziałam sucho .
- Dzień dobry , córko . - ta powaga w głosie ojca zawszę mnie drażni . Wzięłam więc szybko śniadanie i torbę . Wyszłam szybko z domu . Po drodze, koło kawiarni " Love Cake " czekała na mnie Sally.
- Siema - powiedziała .
- Elówka - odparłam - Co tam ?
- Dobrze . A jak u Ciebie - spytała .
- Norma. Jak usłyszałam głos moich rodziców od razu się ulotniłam . - powiedziałam przyciszając głos.
- Ojj , moje biedactwo - odparła ze współczuciem Sally.
- Nie, nie. To oni będą się uważali za biedactwa kiedy postawię im ultimatum : Albo ja, albo praca . - odparłam pocieszając sama siebie.
- Na pewno chcesz tak zrobić ? - zapytała . Sally to naprawdę dobra dziewczyna. Jest całkiem inna. Spokojna,cicha,nieśmiała. Ja to jej przeciwieństwo . W czasie gdy na imprezie ja zatańczę z pierwszą dziesiątką chłopaków to ona dopiero patrzy który jej się może spodobać . A jednak się przyjaźnimy . I to jest w tym najlepsze.
- Na pewno . Nie mogę już tak żyć . Ja i moi rodzice to dwa inne światy . Co począć ? Tak już jest - powiedziałam lekko podnosząc ton głosu .
- Okej - odpowiedziała cicho dziewczyna .
Dotarłyśmy wreszcie do szkoły. W szatni stało dwóch chłopaków. Jednego , takiego cichutniego, nudnego widziała jak by po raz pierwszy , ale bym bi dobrze znany , a drugi to był mój chłopak , były, były, były. Kilka razy z nim zrywałam :D
- Tęskniłem - powiedział .
- Ja nie za specjalnie - zachichotałam i poszłam to mojej szafki .
- A chociaż trochę - chłopak poszedł za mną .
- Serio ? Nie dasz mi spokoju , nie ? -zapytałam .
- A nie, nie dam .
Wrzuciłam torbę do szafki i zabrałam tylko potrzebne książki . Pocałowałam mojego byłego , może jeszcze kiedyś aktualnego i razem z Sally wyszłam z szatni .
- Wow - powiedziała moja przyjaciółka - Ile razy Ty z nim byłaś ?
- Nie wiem, z trzy , może pięć , a co? - powiedziałam obojętnie .
- No bo chyba mu na Tobie zależy - powiedziała .
- Na mnie ? - parsknęłam śmiechem - On jest taki jak ja. Codziennie ma nową laskę .
- To czemu jest dla Ciebie, taki .. no ...
- Czemu mnie podrywa ?
- Tak .
- Bo nie ma nic ciekawszego do roboty . - powiedziałam i poszłam na lekcje .
Po zajęciach Sally została się jeszcze uczyć, a ja samotnie wróciłam do domu . Rodzice czekali na mnie w salonie. Troszkę dziwne. Zazwyczaj są w pracy . Nie zwracając na nich uwagi poszłam w kierunku pokoju .
- Rose , chodź tu - powiedziała, a raczej rozkazała mi mama.
No cóż usiadłam sobie na stoliku od kawy i na nich popatrzyłam .
- Usiądź normalnie, na kanapę - powiedział tata .
- Nie - odparłam szybko - Jak coś chcecie to gadajcie , śpieszę się .
- Do kolejnego chłopaka. ?
- Żebyś wiedział - odezwałam się normalnie, chamsko .
- Ty ... co Ty sobie myślisz , co ? - zaczął się na mnie drzeć .
- Kurwa , że mam jebane szesnaście lat i mogę sobie kurwa robić to co chce - powiedziałam i poleciałam do swojego pokoju .
Mama wstała z krzesła i pobiegła za mną .
- Rose , córciu , możemy porozmawiać ?
- Kurwa, nie ! - powiedziałam wybiegając z pokoju i całego domu .
Okej . Jak na początek może być :D Olcia mam nadzieję, że się podoba , bo specjalnie dla Ciebie pisałam :>
- Rose - krzyknęła mama - Wstawaj, bo się do szkoły spóźnisz - taa. Oni by się tylko mnie pozbyli . Na szczęście za tydzień wakacje. Odpocznę od nich , a oni ode mnie. Ja będę podrywała wszystkich chłopaków, a oni będą siedzieli w tej nudnej firmie. A proszę !
Ubrałam sie i zeszłam do kuchni .
- Hej - powiedziałam sucho .
- Dzień dobry , córko . - ta powaga w głosie ojca zawszę mnie drażni . Wzięłam więc szybko śniadanie i torbę . Wyszłam szybko z domu . Po drodze, koło kawiarni " Love Cake " czekała na mnie Sally.
- Siema - powiedziała .
- Elówka - odparłam - Co tam ?
- Dobrze . A jak u Ciebie - spytała .
- Norma. Jak usłyszałam głos moich rodziców od razu się ulotniłam . - powiedziałam przyciszając głos.
- Ojj , moje biedactwo - odparła ze współczuciem Sally.
- Nie, nie. To oni będą się uważali za biedactwa kiedy postawię im ultimatum : Albo ja, albo praca . - odparłam pocieszając sama siebie.
- Na pewno chcesz tak zrobić ? - zapytała . Sally to naprawdę dobra dziewczyna. Jest całkiem inna. Spokojna,cicha,nieśmiała. Ja to jej przeciwieństwo . W czasie gdy na imprezie ja zatańczę z pierwszą dziesiątką chłopaków to ona dopiero patrzy który jej się może spodobać . A jednak się przyjaźnimy . I to jest w tym najlepsze.
- Na pewno . Nie mogę już tak żyć . Ja i moi rodzice to dwa inne światy . Co począć ? Tak już jest - powiedziałam lekko podnosząc ton głosu .
- Okej - odpowiedziała cicho dziewczyna .
Dotarłyśmy wreszcie do szkoły. W szatni stało dwóch chłopaków. Jednego , takiego cichutniego, nudnego widziała jak by po raz pierwszy , ale bym bi dobrze znany , a drugi to był mój chłopak , były, były, były. Kilka razy z nim zrywałam :D
- Tęskniłem - powiedział .
- Ja nie za specjalnie - zachichotałam i poszłam to mojej szafki .
- A chociaż trochę - chłopak poszedł za mną .
- Serio ? Nie dasz mi spokoju , nie ? -zapytałam .
- A nie, nie dam .
Wrzuciłam torbę do szafki i zabrałam tylko potrzebne książki . Pocałowałam mojego byłego , może jeszcze kiedyś aktualnego i razem z Sally wyszłam z szatni .
- Wow - powiedziała moja przyjaciółka - Ile razy Ty z nim byłaś ?
- Nie wiem, z trzy , może pięć , a co? - powiedziałam obojętnie .
- No bo chyba mu na Tobie zależy - powiedziała .
- Na mnie ? - parsknęłam śmiechem - On jest taki jak ja. Codziennie ma nową laskę .
- To czemu jest dla Ciebie, taki .. no ...
- Czemu mnie podrywa ?
- Tak .
- Bo nie ma nic ciekawszego do roboty . - powiedziałam i poszłam na lekcje .
Po zajęciach Sally została się jeszcze uczyć, a ja samotnie wróciłam do domu . Rodzice czekali na mnie w salonie. Troszkę dziwne. Zazwyczaj są w pracy . Nie zwracając na nich uwagi poszłam w kierunku pokoju .
- Rose , chodź tu - powiedziała, a raczej rozkazała mi mama.
No cóż usiadłam sobie na stoliku od kawy i na nich popatrzyłam .
- Usiądź normalnie, na kanapę - powiedział tata .
- Nie - odparłam szybko - Jak coś chcecie to gadajcie , śpieszę się .
- Do kolejnego chłopaka. ?
- Żebyś wiedział - odezwałam się normalnie, chamsko .
- Ty ... co Ty sobie myślisz , co ? - zaczął się na mnie drzeć .
- Kurwa , że mam jebane szesnaście lat i mogę sobie kurwa robić to co chce - powiedziałam i poleciałam do swojego pokoju .
Mama wstała z krzesła i pobiegła za mną .
- Rose , córciu , możemy porozmawiać ?
- Kurwa, nie ! - powiedziałam wybiegając z pokoju i całego domu .
Okej . Jak na początek może być :D Olcia mam nadzieję, że się podoba , bo specjalnie dla Ciebie pisałam :>
poniedziałek, 23 grudnia 2013
000. Kim ja jestem ?
No Hej :D Jestem Justyna i mam zamiar prowadzić tego bloga . Znajdzie się tu opowiadanie o .. miłości . Achh . Dostałam natchnienia od czytania opowiadanek mojej Stokrotki . W głównej roli będzie Avril Lavigne , a historii nazwana Rose Mentine . Resztę bohaterów poznacie czytając moje opowiadanie . Miejmy nadzieje, że Was się spodoba .
Subskrybuj:
Posty (Atom)